Są to premierzy Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Włoch i polski prezydent Aleksander Kwaśniewski. Z punktu widzenia dalekosiężnej polityki zagranicznej Polski - to dobra wiadomość. Przyjaźń z globalnym mocarstwem nie może nie opłacać się ubogiemu, średniej wielkości europejskiemu krajowi.
Ale wśród bezkrytycznych orędowników amerykańskiej wojny z Irakiem zabrakło Niemiec i Francji, nie wspominając o Rosji, grożącej wojną Gruzinom. Ci wielcy nieobecni mają poważne wątpliwości, czy USA udowodniły, że Husajn wspomaga światowy terroryzm i zamierza użyć broni masowego rażenia. Z drugiej strony, żaden trzeźwy polityk nie powie, że Saddam Husajn jest pokojowo nastawionym i przewidywalnym szefem państwa.
Można cieszyć się więc z faktu, że Bush traktuje Polskę jako jednego ze swych najwierniejszych sojuszników. Ale nie należy zapominać, że celem toczącej się wojny jest zniszczenie światowego terroryzmu, a nie Iraku. Kiedy na Afganistan leciały rakiety i bomby - nikt nie protestował, bo nikt nie miał watpliwości, że to kolebka Al Kaidy. Najlepiej więc poczekać na to, czy Husajn wpuści na teren swojego kraju obserwatorów ONZ. Jeśli nie - wątpliwości będzie coraz mniej.
Na gorąco
Jacek Deptuła
Kilka dni po obchodach rocznicy tragedii 11 września prezydent USA, w przemówieniu do narodu, jednym tchem wymienił swych najlepszych przyjaciół, którzy podzielają amerykańskie stanowisko wobec Iraku.