Repertuar obelg i pomówień mają politycy polscy zawsze pełen i zawsze pod ręką. Lider PiS Lech Kaczyński oskarżył b. prezydenta Wałęsę, że "dopuszczał się przestępstw", a zatem był przestępcą. Andrzej Lepper ministra Grzegorza Kołodkę nazwał "komikiem"; gen. Tadeusz Wilecki wzywał, by "władzę bić w mordę". Mistrz Lepper przerósł samego siebie, bo lży wszystkich i wszystko. Balcerowicz to "bandyta" i twórca "polskiego holocaustu", Kuroń - "głąb", Solidarność to "córka CIA i KGB", Janusz Lewandowski - "gnojek"... To tylko drobna część repertuaru polityków, ale ważny jest w tym fakt, że nikt z obrażających nie trafił za to do więzienia. Orzekano przeprosiny, kary pieniężne - w najgorszym wypadku ich zawieszenie. Z jednym wyjątkiem - był jeden człowiek, nazywał się bodaj Zając, który poszedł do więzienia za nazwanie działaczy związkowych "palantami z Solidarności". Ale wyszło mu to na dobre, bo później został... posłem.
Tymczasem wczoraj łódzki sąd skazał Grzegorza Piotrowskiego - cynicznego zabójcę ks. Jerzego Popiełuszki - na osiem miesięcy więzienia za obrazę Temidy. Sąd nazwał on "cyrkiem", a sędziów "klaunami".
Trudno mi zrozumieć, jak ma się wczorajszy wyrok wobec kar orzekanych politykom. Wygląda na to, że obraza sądu w Piotrkowie Trybunalskim to cięższe przewinienie, aniżeli nazwanie przestępcą głowę państwa.
Na gorąco
Jacek Deptuła
Repertuar obelg i pomówień mają politycy polscy zawsze pełen i zawsze pod ręką.