Nie rozumiem ministra i komendanta stołecznej policji, gdy przyznają, że funkcjonariusze nie spodziewali się tak silnego oporu bandytów. Nikt nie przypuszczał, że polecą granaty, a teren będzie zaminowany. Nikt? Akcja w Parolach, kiedy zginął doświadczony oficer z Nadarzyna - i gdzie atakującymi byli przestępcy, a nie stróże prawa - nie dowiodła wystarczająco determinacji gangsterów? Czy dopiero wczoraj wyszło na jaw, że z polskim światem przestępczym współpracują profesjonaliści, byli funkcjonariusze KGB? Czy znajdowane co jakiś czas w mieszkaniach przestępców całe arsenały - z bronią, której nie powstydziłoby się i wojsko - nie prowadziły do żadnych wniosków? Czy ktokolwiek sądził, że ktoś gromadzi granaty, bo po prostu ma takie kolekcjonerskie hobby? Nie rozumiem... _
_To jest czas zabijania. Już nie łapania łobuzów, bo do tego dobry byłby i dzielnicowy z pałką, ale takiego strzelania by wróg nie mógł już odpowiedzieć ogniem. Wszystko rzecz jasna można ośmieszyć, więc już się spodziewam, że znajdą się tacy, którzy powiedzą, że namawiam do używania samolotów szturmowych i czołgów. Otóż samolotów nie (jeszcze nie), ale czołgów może i tak. I policjantów - wyszkolonych i opłacanych takimi pieniędzmi, jakie płacić powinno się tym, którzy mogą zginąć. Oni tu i teraz działają w bardziej wojennych warunkach niż żołnierze elitarnych jednostek. Tamci ćwiczą, bo mogą iść na wojnę. Ci na wojnie już są. Muszą zabijać pierwsi.
Na gorąco
Michał Żurowski
Jeden policjant zabity, piętnastu rannych, a gangsterzy nie żyją. Takie były wczoraj wieści z frontu. Z frontu, bo to już nic innego, jak wojna, a nie jakaś tam pospolita rozróba, w wyniku której "podejmuje się czynności".