Rodzina Giertychów z Polskich Rodzin ma za złe sejmowemu marszałkowi Borowskiemu, że przebrany za Mikołaja czytał bajki dzieciom w Galerii Mokotów, czyli w wielkim warszawskim centrum handlowym.
Swoje pretensje wobec Borowskiego l Liga Rodzinna wyraziła na specjalnie zwołanej w tym celu konferencji prasowej, podczas której wyrażała się tylko po angielsku. W tym języku liderzy LPR będą mówili odtąd co miesiąc, ponieważ chcą bezpośrednio komunikować się ze światem.
Na swym wczorajszym anglojęzycznym show zjawił się jeden korespondent zagraniczny. Francuz, oczywiście.
Wracając do zasadniczego tematu, czyli gwiazdora. Mikołajów udawało w Galerii kilku innych polityków z lewej i prawej: czytali i zbierali pieniądze dla najbiedniejszych dzieciaków na Gwiazdkę. Mnie się tak wydawało. Okazało się jednak, że zdaniem obu Giertychów fałszywi gwiazdorzy propagowali zagraniczny kapitał, do którego market - w części - należy i w ogóle zachowywali się skandalicznie. Nie dowiedziałem się na czym skandal polegał; domyślam się, że wszystko byłoby dobrze, gdyby kwesta odbyła się w czymś polskim: osiedlowym sklepie Społem, albo pod ojczystą budką z piwem, ewentualnie na popegeerowskim niezaoranym ugorze.
Powszechnie wiadomo, że w takich miejscach zawsze snują się tlumy potencjalnych ofiarodawców z pełnymi portfelami.
Na zakończenie Roman Giertych wzniósł hasło "Wiosna nasza!" - po angielsku, of course. Jest więc szansa, że część dzieci nie zorientowała się w treści pogróżki.
Inaczej nocą budziłyby się z krzykiem.
