Albo nam się śniło, albo już kiedyś byliśmy świadkami czyszczenia rad nadzorczych spółek komunalnych. Czyszczenia odbywającego się niezmiennie pod tym samym hasłem: fachowcy do władzy! Zawsze bowiem było tak, iż poprzednia ekipa obdarzała zaufaniem nieudaczników, amatorów - za to swoich. Przychodziła nowa miotła i wymiatała wszystkich równo jak leci, i mianowała swoich - oczywiście pierwszorzędnych (jak sama twierdziła) fachowców, oczywiście apolitycznych, oczywiście najlepszych, oczywiście dotąd niedocenionych.
A potem były nowe wybory, pojawiała się nowa miotła i wymiatała...
Tak zrobił swego czasu bydgoski prezydent Jasiakiewicz, a gdy gdy go nie stało refren podjął bydgoski prezydent Dombrowicz, który podczas kampanii obiecywał, że będzie po nowemu, czyli inaczej. Tymczasem jest tak samo i po staremu: równo z trawą tnie się starych i obcych, a na ich miejsce sadzi nowych i swoich. Przy okazji: kadrowe przewagi Konstantego Dombrowicza pozostają na razie jego jedynymi sukcesami - poza tym jest milo i zacisznie w naszym grajdołku. Po sprawiedliwości - rządzi niedługo, może jeszcze zbuduje swój Węzeł Zachodni, w przerwie między odwołaniami a nominacjami.
A za nim pewnie pójdą inni: Brejza jest już gotowy, Skrzypek zwarty, a Zaleski tajemniczy. Pewnie pójdą, bo samorządowe tygrysy lubią najbardziej ruch w kadrach. Do tego nie trzeba szczególnych kwalifikacji. Starczy wilczy apetyt.
Na władzę.
