Nie miał do tego prawa, mimo że była to specyficzna forma zapłaty za zadłużenie PKP w firmach energetycznych. Jednak weksle do energetyki nie trafiły, lecz do prywatnej firmy East European Kolia System Financial Consultant. Co się więc z nimi dzieje? Warszawska prokuratura twierdzi, że weksle - czyli bomba z opóźnionym zapłonem - krążą "w obrocie gospodarczym", ale nie zostały przedstawione PKP do wykupu. Wobec tego wszystko jest w porządku. I śledztwo umorzono.
Jan J. siedzi wprawdzie dalej w areszcie, ale za inne przestępstwa: bezprawne poręczenie wekslowe na 13 mln dolarów i wyłudzenie z PKP Cargo 30 mln złotych. Żadna to pociecha, ponieważ nasze głupie - nie znajduję lepszego słowa - prawo najpewniej umożliwi Janowi J. wyłganie się i z tych przekrętów.
Naiwna wiara warszawskiej prokuratury w to, że jakiś tajemniczy dobroczyńca podarł weksle obciążające PKP na 90 mln euro - poraża i przeraża. Skoro są one "w obiegu gospodarczym" - ktoś musi na nich zarabiać. Na pewno nie PKP i energetyka. Mocno bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że rodzina byłego dyrektora generalnego PKP Jana J. zasiada we władzach East European Kolia System Financial Consultant. Lub nawet on sam.
A stołecznej prokuraturze warto przypomnieć, że żona i weksel wracają zawsze.
