Pracownicy socjalni do końca roku wydadzą ponad sto ton żywności. Wtorek, godzina 7.30, pół godziny przed rozpoczęciem wydawania darów przed budynkiem PKPS gromadzi się ponad dwieście osób. Niektórzy podjeżdżają tu samochodami i stawiają je tuż obok na trawnikach. Inni docierają na miejsce autobusami. Z każdego "65" wychodzi tłum ludzi.
Jest spokojnie. Ale, jak zaznaczają w kolejce, nie zawsze. - W czwartek tutaj się bili. I o co? Chyba o ser topiony. Wyglądało to bardzo groźnie. Wystraszyłam się i nawet nie podeszłam do kolejki - mówi pani Krystyna z Fordonu (nasi rozmówcy nie chcieli podawać nazwisk, większość wstydzi się swojej biedy). - W czwartek faktycznie się tu działo - do rozmowy włącza się kolejna osoba. - Policja i straż miejska musiała przyjechać. Różni tu w kolejce stoją. Niektórzy takimi furami zajeżdżają, kasy mają jak lodu, a jedzenie biorą. Potem dla nas nie wystarcza.
Jak się dowiedzieliśmy pracownicy socjalni często proszą straż miejską, aby przysłała tu patrol. Na wszelki wypadek.
Mieszkańcy pobliskiego bloku narzekają, że im brudzą na podwórku. Mówią, że ludzie podjeżdżają po jedzenie taksówkami. Dziwią się, że tacy biedni, a stać ich na taksówkę. - My przyjechałyśmy samochodem - przyznaje pani Grażyna ze Szwederowa. Jej koleżanka dodaje - Mam siedem osób w rodzinie, skoro wydają dziesięć litrów mleka dla jednego członka rodziny, to mogę dostać 70 litrów. Jak inaczej miałabym to dźwigać? A swojego auta nie mam. Dzieci są w szkole i mi nie pomogą, a zresztą wstydzą się tu przyjść.
Osoby znają się z kolejek i pomagają sobie. Niektórzy przyjeżdżają wcześniej i zajmują miejsce innym. Tym, którzy specjalnie rano wstali to się nie podoba. Oni tu z dzieciakami marzną, a ktoś w ostatniej chwili wchodzi przed nich. Zdenerwowanie udziela się pracownikom pilnującym porządku. - Gdzie się k... pchasz! Nie będzie zamawiania kolejki, to wszystko będzie ok! - krzyczą. - Dlaczego on na nas wrzeszczy. Przecież my też jesteśmy ludźmi - tyle, że biednymi - mówi pan w szarej kurtce.
Stojącym w tej gigantycznej kolejce nie podoba się sposób wydawania żywności. - Proszę spojrzeć, ilu nas tu jest. A przecież można by to inaczej rozwiązać. Choćby wydawać żywność po kolei poszczególnym osiedlom. Kolejka też zmniejszyłaby się, gdyby napisali, co danego dnia wydają. Bo jeśli ktoś odebrał swój przydział np. mleka to więcej nie dostanie w danym miesiącu - mówi pan Eugeniusz z Śródmieścia.
- Ustalamy twarde zasady, takie same dla wszystkich. Jeśli zrobimy jakiekolwiek wyjątki wtedy może rozpętać się prawdziwe piekło i będziemy posądzeni o niesprawiedliwe traktowanie. Punktualnie o godz. 8.00 rozpoczynamy wydawanie. Jeżeli przyjdą do godz. 12, dostaną jedzenie. Żywność wydają osoby skierowane tu z Urzędu Pracy. Pracują jedynie do 13. Na inne rozwiązania nie ma pieniędzy - powiedział Mieczysław Donarski, koordynator wydawania żywności przez PKPS.
Jak się dowiedzieliśmy bałagan jest też spowodowany tym, że dostawcy spóźniają się z dowiezieniem żywności.
- My odpowiadamy jedynie za jej rozdanie. Często jednak wykłócam się z dostawcami. Jedynie mleko przywożone jest regularnie - dopowiada Donarski.