Zobacz wideo: Pracownicy Biedronki nie chcą pracować w niedziele
Któż nie znał Andrzeja Langera? Wydawał się znajomym każdego, kto gościł na toruńskiej starówce. Idąc ulicą Szeroką, nie sposób było go nie zauważyć, a już na pewno nie usłyszeć. To był ten jeden jedyny w swoim rodzaju głosu...
Barwa, tembr, dykcja i złote serce
Niewtajemniczeni mogliby uznać, że dobiegający ich uszu dźwięk pochodzi od doświadczonego radiowca: niski, donośny tembr, nienaganna dykcja i odpowiedni rytm wypowiedzi. Nic bardziej mylnego. Andrzej Langer był emerytowanym żołnierzem zawodowym, ekspertem od pomiarów skażenia promieniotwórczego, a przez ostatnie lata - "samobieżnym nośnikiem reklamy głosowej". Można go było spotkać najczęściej na głównym deptaku starówki, ale zapuszczał się też w boczne uliczki. Usłyszeć go można jego było o wiele dalej.
- Toruń. Jak zginęli matka i syn? Prokurator: "Ponad 50 ran kłutych, cios w serce"
- Karambol na drodze wojewódzkiej nr 251 między Pakością a Inowrocławiem
- Zasiłek rodzinny. Im szybciej rodzic złoży wniosek, tym wcześniej dostanie wypłatę
- Tyle zarabiają szefowie miejskich instytucji w Toruniu: MZD, ZGM, szpitala i innych
Swoim wyjątkowym głosem pan Andrzej reklamował najczęściej lokale gastronomiczne na starówce, ale zdarzało się, że i księgarnie, placówki turystyczne, firmy usługowe czy sklepy z odzieżą. "Oryginalna włoska pizza...", "Najlepsza pizza w Toruniu...", "Meta Seta Galareta..." - pamiętacie Państwo ten głos? Tekstom reklamowym nadawał często rym, urozmaicał, okraszał niepowtarzalnym poczuciem humoru. Sam wymyślał slogany.
- Poza tym był po prostu złotym człowiekiem, dobrym kolegą, takim z sercem na dłoni - mówi Marek Fabisiak, który na starówce toruńskiej też spędził kawał życia, występując z pokazami iluzjonistycznymi. - Nie tylko ja, ale i wielu, wielu innych wstrząśniętych jest odejściem Andrzeja. Wiedzieliśmy, że zachorował, ale wierzyliśmy - jak on sam - że choróbsko pokona... Będzie go strasznie brakowało.

Syn pana Andrzeja: "Tata bardzo chciał żyć. Walczył"
Andrzej Langer zmarł w niedzielę, 22 sierpnia, w wieku 69 lat, nieoczekiwanie. Toczył walkę z przewlekłą chorobą, ale leczył się. - Tata bardzo chciał żyć, walczył o swoje zdrowie. Zmarł w domu. Był po chemioterapii, organizm jej nie wytrzymał - przekazał nam Tomasz Langer, syn.
Pogrzeb pana Andrzeja odbędzie się jutro (czwartek, 26 sierpnia) w Brodnicy. Wyprowadzenie zmarłego z domu pogrzebowego przy ul. Łyskowskiego do kościoła farnego zaplanowano na godzinę 12.00. Po nabożeństwie żałobnym zmarły pochowany zostanie na cmentarzu parafialnym w Brodnicy.
Historia głosu starówki. Pan Andrzej sam wymyślił sobie zajęcie
Dziennikarzom Andrzej Langer opowiadał, że po przejściu na emeryturę czuł w sobie wciąż dużo energii, więc postanowił szukać jakichś prac dorywczych. Był m.in. agentem ubezpieczeniowym. Niestety, przydarzył mu się poważny wypadek, którego wynikiem było niedokrwienie kory mózgowej. Stracił zdolność liczenia. Po tym zdarzeniu nie zamierzał jednak być bezrobotnym. Roznosił ulotki. I to właśnie w trakcie wykonywania tej pracy zrozumiał, że ze swoim głosem ma do zaoferowania więcej, niż inni ulotkarze.
Stał się żywą, głosową reklamą. Najpierw reklamował pub Meta Seta Galareta. Potem bistro Grzanka, Hotel Legenda i Kredens... Stał się rozpoznawalny. Zgłaszali się kolejni pracodawcy, np. Dom Legend Toruńskich. Po latach trudno już było zliczyć reklamodawców, a głos pana Andrzeja zdaje się nieść ulicą Szeroką do dziś.
