"Spiegel" pisze np., że "tylko 125 tys. Polaków ratowało Żydów, a jest to marginalny procent ludności, który w zasadzie nie miał większego znaczenia". Natomiast większe znaczenie miało Jedwabne i "polski motłoch". Dalej "Spiegel" bredzi, że Holokaust to nie problem niemiecki, tylko europejski. Finał artykułu jest godny hitlerowskiej gadzinówki "Der Stürmer": porządni, dobrzy Niemcy rozliczyli się ze swoich win i teraz czas na resztę zbrodniarzy.
To szczyt niemieckiej bezczelności, zakłamania i propagandy godnej Goebbelsa. Obawy milionów Polaków, w tym i moje, spełniają się. Niemcy zaczynają uważać się nie tylko za biednych "wypędzonych", ale i ofiary... europejskiego antysemityzmu! Naiwnie sądziłem, że dojdzie do tego dopiero za kilkanaście lat. A zaczęło się tak niewinnie - od nazywania niemieckich oprawców bezosobowymi "nazistami". Później pojawiły się polskie obozy koncentracyjne, jeszcze później polskie mordy na niewinnych Niemcach. Następnie "naziści" lub ich potomkowie zaczęli śpiewać o zagrabieniu przez Polskę ziem, jeszcze później pojawił się bełkot Eriki Steinbach o niewinnych "wypędzonych", a wreszcie - pomysł berlińskiego centrum nordyckich ofiar słowiańskiej dziczy. Niesłychane!
Wojna, którą wywołali Niemcy, w ogromnej większości wielbiciele Hitlera, unicestwiła 50 milionów ofiar. Przerzucanie odpowiedzialności za tę bezprecedensową rzeź na inne narody rzeczywiście jest - jak mówi minister Radek Sikorski - doskonałym polem do popisu dla IPN.
Ale szukanie kumpli do zbrodni to hańba współczesnych Niemiec.