Anwil - Niżnyj Nowogród 82:93 (17:27, 19:18, 23:24, 23:24)
ANWIL: Lichodiej 28 (1), Simon 17 (2), Łączyński 3, 8 as., Kostrzewski 2, Parzeński 2 oraz Sobin 14, 8 zb., Michalak 6, Zyskowski 5, Szewczyk 4, Mihailović 1.
NIŻNYJ: Perry 15 (1), 8 as., Uzinski 14 (4) Odom 8, Komołow 8 (2), Popow 0 oraz Astapkowicz 15, Dragicević 13, Baburin 12 (4), Strebkow 6 (1), Toropow 2, Zbanow 0
Zwycięstwo na Łotwie uchyliło furtkę do awansu do fazy pucharowej. Faworytami grupy A są turecki Banvit, hiszpańska Murcia i włoskie Avellino. Można zakładać, że m.in. właśnie rosyjski zespół będzie jednym z rywali włocławian w wyścigu po miejsce w czwórce.
Dość eksperymentalna wyjściowa piątka miała problemy zwłaszcza w akcjach ofensywnych. W ciągu 5 minut z gry trafił jedynie Lichodiej po zbiórce ofensywnej. Goście szukali pozycji na dystansie, trafiali pewnie Komołow i Uzinski (7:13).
Być może zmiany w wyjściowym składzie były zbyt głębokie, bo już do końca kwarty nie udało się odnaleźć rytmu w ofensywie. Pojawiły się także błędy w obronie. Kendrick Perry znakomitymi podaniami kreował pozycje dla swoich partnerów (12:21). W zaskakująco cichej Hali Mistrzów głośno niósł się głos Milicicia w czasie przerwy na żądanie, gdy głośno komentował błędy w obronie.
Kibice jakby dopasowali się do sennej gry swojej drużyny. Brakowało zespołowych akcji, a co dziwniejsze - rzutów za 3. Po raz pierwszy spróbował Łączyński w 16 minucie, ale nie była to nawet przygotowana pozycja. Trafił pierwszy raz minutę później Simon i to była już dobrze ustawiona akcja po przerwie dla Milicicia.
Niżnyj nie grał wielkiej koszykówki, ale bez problemów utrzymywał bezpieczną przewagę (rekordowa wynosiła aż 18 pkt). Rosjanie byli doskonale dysponowani w rzutach za 3, do przerwy trafili 7 z 10 prób. Dopiero przed przerwą ożywiły się trybuny, pojawiła się lepsza defensywa, większa energia w ataku. Udało się zmniejszyć straty do 9 punktów i zachować nadzieje na lepszą drugą połowę.
Drugą połowę Niżnyj rozpoczął od dobrych akcji Dragicevicia, odpowiedział w końcu Simon (43:50). Kluczem do odwrócenia losów spotkania powinna być obrona i Anwil wreszcie zaczął pracować w swoim stylu. Brakowało jednak egzekucji, z dobrych pozycji za 3 pudłowali Zyskowski, Michalak i Łączyński. Znowu jednak Anwil miał świetną końcówkę kwarty: po akcjach 2+1 Michalaka i Szewczyka było 57:58. Wydawało się, że jest tuż, tuż, ale Uzinski znowu dwa razy trafił z dystansu.
Na początku 4. kwarty ten strzelec złapał 5 faul, po chwili to samo spotkało Komołowa (obaj trafili wcześniej 6 razy z dystansu). Wydawało się, że Anwil może to wykorzystać, ale nic z tego. Wciąż nie było trafień z dystansu (3/16), słaby mecz zaliczyli Łączyński, Zyskowski i Michalak. Ciężar debiutu w Lidze Mistrzów udźwignęli jedynie Lichodiej, Simon i Sobin.