Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obóz w Karolewie wzbudza nadal emocje

BARBARA ZYBAJŁO-NERKOWSKA
Józef Buława pokazuje publikację, której obszerny fragment dotyczy właśnie obozu w Karolewie.
Józef Buława pokazuje publikację, której obszerny fragment dotyczy właśnie obozu w Karolewie. BARBARA ZYBAJŁO-NERKOWSKA
Obóz w Karolewie wzbudza nadal emocje. Wiedza mieszkańców często różni się od tego, co zapisano w dokumentach. Po latach trudno jest ustalić, jak było naprawdę. Starać się jednak trzeba.

Miejsce kaźni w Karolewie to rana, która wciąż boli. Żyją rodziny tych, którzy w bestialski sposób zostali tam zamordowani przez Niemców.

Do dziś nie mogą się pogodzić z faktem, że część oprawców nie poniosła kary. Nie wszyscy też zgadzają się z tezami, że po wojnie zaniedbano sprawy związane z śledztwem w sprawie Karolewa. Wciąż kontrowersyjna pozostaje liczba pomordowanych tam osób, ale jedyną odpowiedź na pytanie, ile osób tak naprawdę zginęło, może dać otwarcie grobów i policzenie ciał. I stąd apel prokuratury do tych, którzy mogą rzucić jakiekolwiek światło na zdarzenia z początku II wojny światowej.

Prokurator Mieczysław Góra, który gościł w Więcborku, twierdzi, że po zakończeniu działań wojennych w sprawie Karolewa można był zrobić więcej. - Każde postępowanie wiąże się z określoną procedurą - przekonywał zebranych na spotkaniu w Więcborku. - W 1945 roku nie wszczęto jednak postępowania.
Jak wyjaśniał, zbrodnią zajmowało się biuro propagandy i historii, które zbierało w ówczesnym czasie materiały na ten temat. Niestety, było to robione niedokładnie, więc po latach trudno jest się poruszać w tym gąszczu. - Dziś wiemy, że nazwiska Niemców zapisywano fonetycznie - mówił Góra. - Mamy cmentarz, ale nie wiemy, kto jest tam pochowany. W Radzimiu czy Rudzkim Moście postępowania zostały doprowadzone do końca. W Karolewie nie. Byli oprawcy, ale nie było procesów.
Ze zdaniem prokuratora polemizuje historyk Józef Buława, przytaczając książkę "Terror i okupacja“ profesora Jastrzębskiego. Buława zauważa, że spisy rozstrzelanych Polaków wozami wieziono do Gdańska, ale pod Świeciem zostały spalone.

- Zbrodniarz likwiduje ślady - podkreślał Józef Buława i przypomniał, że jako jeden z autorów monografii powiatu korzystał, pisząc o Karolewie, z materiałów dostępnych w Bydgoszczy. - To są dwie grube księgi - mówił. - Dane spisywane były przez ZBOWiD.

Przeczytaj także: Zbrodnią w Karolewie w PRL-u nikt się nie interesował

Buława twierdzi, że IPN powinien opierać się na powstałych wtedy dokumentach. Zdaniem Góry akcje spisywania pomordowanych nie są wiarygodne, bo zazwyczaj pytano sołtysa. Ten podawał nazwiska osób, które zginęły w czasie II wojny światowej, nie definiując jednak, gdzie. Góra jest przekonany, że trudności z ustaleniem faktów dotyczących Karolewa wynikają właśnie z minionych zaniedbań w dokumentacji. Nie obyło się więc bez nerwowej dyskusji o tym, kto jest temu winien.

- Mogę zapytać, dlaczego robiono wszystko tak, że nie zachowały się dokumenty - mówił Góra.
- Ale to wina pana starszych kolegów - odpowiadał Buława. - Zgadzam się, to prawda. Dlatego tak trudno teraz cokolwiek wyjaśnić - odpowiadał prokurator.

Trzeba mieć nadzieję, że po latach wyjdą nowe fakty, które pozwolą rzucić światło na zbrodnię w Karolewie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska