Olimpia Grudziądz - Zagłębie Sosnowiec
OLIMPIA - ZAGŁĘBIE 0:0
OLIMPIA: Struski - Kowalski, Kościukiewicz, Brede (61 Koczur), Simson - Pawlak, Kryszak - Rogóż, Ruszkul (61 Jakóbiak), Domżalski - Dah.
Żółte kartki: Dah, Rogóż - Kłoda, Bednar, Łuczywek. Sędziował: Dawid Matyniak (Kalisz).
Widzów: 3000.
Olimpia musiała zagrać bez pauzujących za kartki Przemysława Suleja i Paschala Ekwueme. Trener Marcin Kaczmarek ciągle nie mógł skorzystać z powracających po kontuzjach Rafała Rogalskiego i Mateusza Trachimowicz. Oprócz nich kontuzjowany jest także Krzysztof Rusinek. W trakcie meczu kontuzja mięśnia dwugłowego odnowiła się Krzysztofowi Brede, a taki sam uraz wyeliminował z dalszej gry Piotra Ruszkula. Do składu wrócili Mariusz Pawlak i Tomasz Rogóż, którzy ostatnio pauzowali za kartki.
Sobotnie spotkanie było żywe i mogło się podobać licznie zgromadzonej publiczności. Jedyne czego zabrakło - to gole. Chociaż sytuacji nie brakowało. Do przerwy więcej okazji mieli gospodarze, w drugiej połowie optyczną przewagę mieli sosnowiczanie.
Cztery szanse
Pojedynek mógł się znakomicie rozpocząć dla Olimpii. W 11. minucie Valentin Dah otrzymał prostopadłe podanie od Rogóża, ale zamiast strzelać od razu, zastawiał się, dlatego Adrian Marek go zablokował i wybił piłkę. Kolejną groźną akcję grudziądzanie przeprowadzili pod koniec drugiego kwadransa. Tym razem Grzegorz Domżalski poszukał w polu karnym Ruszkula, a ten nie namyślając się uderzył. Minimalnie obok słupka.
Parę chwil później piłkę meczową miał Rogóż, którego wypuścił Pawlak. Niestety, prawy pomocnik Olimpii za szybko zdecydował się na strzał i bramkarz odbił piłkę. - To był ułamek sekundy i zdecydowałem się strzelać od razu - przyznał Rogóż. - Bramkarz zostawił nogę i odbił piłkę. Szkoda. Podjąłem taką, a nie inną decyzję, więc nie ma co gdybać, co by było jakbym poczekał na jego reakcję - tłumaczył zawodnik.
Jeszcze w końcówce pierwszej części gry bliski "zamknięcia'' akcji Domżalskiego był Dah, ktoremu zabrakło bardzo niewiele, by trafić piłkę nogą, a był sam na sam z bramkarzem.
Porządek w obronie
- Po przerwie udało się nam uporządkować grę obronną i Olimpia nie była już taka groźna - stwierdził Piotr Pierścionek, trener Zagłębia. To przełożyło się także na lepszą grę ofensywną sosnowiczan. Goście próbowali głównie strzałami z dystansu (Dariusz Kłus, Adrian Pajączkowski, Tomasza Łuczywek) pokonać Mateusza Struskiego. Jednak bramkarz Olimpii nie dał się zaskoczyć i pewnie odbijał piłki lub je łapał. Gorzej było z wyjściami do dośrodkowań, bo kilka razy zdarzyło się mu minąć z piłką.
Chociaż po przerwie więcej okazji mieli gracze Zagłębia, to trafić mogli grudziądzanie. Już w doliczonym czasie gry samotnie na bramkę rywala pędził Domżalski, ale sędzia przerwał akcję, dopatrując się spalonego.
OPINIA TRENERA
Marcin Kaczmarek
Olimpia
- Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, to jestem zadowolony z tego punktu. My mieliśmy swoje okazje do przerwy, a Zagłębie w drugiej połowie. Remis z tak silnym rywalem trzeba uszanować. My potrafiliśmy się dostosować poziomem do rywala, a niekiedy nawet dyktowaliśmy warunki. Co jest cenne. Moim zdaniem kibice oglądali ciekawy mecz.