Może dlatego umknął uwadze Raport Rozwoju Społecznego ONZ , który ocenia jakość życia mieszkańców blisko 200 państw świata. Mimo narodowego narzekania i lamentów opozycji, jakoby Polska staczała się w przepaść, z raportu wynika, że żyje się nam coraz lepiej. Tak, wiem - bezrobocie, kolejki do lekarza, korki na autostradach itd. - to wszystko prawda.
Ale są obiektywne miary poziomu życia i rozwoju cywilizacyjnego, wedle których ONZ zakwalifikowała Polskę na 35. miejscu w świecie. To m.in. dostęp do oświaty, długość życia, siła nabywcza pieniądza, zdrowie czy warunki mieszkaniowe.
W ciągu trzech lat awansowaliśmy o cztery miejsca. Czechy, prymus wśród dawnych wasali ZSRR, są na miejscu 28. Węgry - niegdyś przykład dynamicznej gospodarki - to 43 miejsce, Rosja jest 57., a za nią Bułgaria. Najlepiej zaś żyje się w Norwegii, Australii, Szwajcarii, Holandii, USA i Niemczech. Zaskakuje 17. pozycja Japonii i 20. Francji. Ukraina zaś jest 83. Dość powiedzieć, że według badań ONZ jesteśmy wśród krajów o bardzo wysokim poziomie rozwoju, co nie znaczy, że podobnym do liderów. Warto też przypomnieć, że w 1939 roku gospodarka Polski nie osiągnęła nawet poziomu z 1913 r. Dochód na mieszkańca był w Polsce 5,5 raza niższy niż w Anglii i 3 razy niż w Niemczech. Do pracy za granicą też wyjechało 2 mln Polaków.
Fatalistyczny obraz Polski tworzą dziś nie tylko politycy opozycji. Również - niestety - media. Dobre wiadomości sprzedają się kiepsko, w telewizji zawsze chlapnie coś Korwin-Mikke, kogoś spoliczkuje, Kaczyński wezwie do krucjaty z sitwą, Kurski dokopie Ziobrze, Tusk zapali cygaro cudem zdobyte przez ambasadora na Kubie, a europoseł krzyknie "heil Hitler" na lotnisku w Niemczech.
Sorry, taki mamy klimat...