Dlatego z ogromną sympatią myślę o geście kanclerz Angeli Merkel, która z Lechem Wałęsą i Michaiłem Gorbaczowem symbolicznie przekroczyła most w Berlinie w pobliżu dawnego przejścia granicznego. Takie gesty w wielkiej polityce muszą się liczyć. Bo istotnie - pierwszą kostkę tego domina wolności pchnęli Polacy z Lechem Wałęsą. A Michaił Gorbaczow - w dużej mierze nieświadomie - zaakceptował pierwszy niekomunistyczny rząd w radzieckiej strefie wpływów. A jeszcze wiosną 1989 roku nie śniło się to sowietologom z Waszyngtonu, Londynu i Paryża.
Dobrze pamiętam tamten listopad, szczególnie niepokój premiera Tadeusza Mazowieckiego związany z rezerwą kanclerza Helmuta Kohla, który nie spieszył się z gwarancjami dla naszych zachodnich granic. Nawet Wielka Brytania i Francja nie ukrywały obaw. Dziś myślę, że Niemcy zdali swój europejski egzamin - mało kto myśli dziś o nich z lękiem. Ale mądry Stefan Kisielewski przestrzegał niegdyś, żeby uważać, bo "mniej więcej co pięćdziesiąt lat Niemcom coś odbija"...