Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjentka brodnickiego szpitala mogła stracić życie

Jolanta Szczygłowska-Klafta
Szpital w Brodnicy - tu chorzy szukają pomocy, wsparcia lekarzy
Szpital w Brodnicy - tu chorzy szukają pomocy, wsparcia lekarzy fot. Katarzyna Pankiewicz
Zamiast diagnozy dostała kroplówkę i półprzytomna została odesłana do domu. Po naszej interwencji lekarz uznał swój błąd i przeprosił pacjentkę.

www.pomorska.pl/brodnica

Więcej informacji z Brodnicy znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/brodnica

- Czuwaliśmy przy Kasi przez całą noc z obawą, czy nie straci znowu przytomności - mówi teść młodej kobiety.

Nie tylko on, bo cała rodzina jest oburzona postępowaniem lekarzy szpitala w Brodnicy. - Jak nie mamy się denerwować, skoro chodzi o zdrowie i życie naszej córki. Lekarze zbagatelizowali jej chorobę. Nie możemy się pogodzić z tym, że lekceważąco traktuje się pacjentów poważnie chorych. Szpital to nie sklep czy targ, tylko placówka ratująca ludziom życie! - mówią zdenerwowani członkowie rodziny (nazwiska do wiadomości redakcji).

Kroplówka i do domu
Choć minęły już prawie dwa miesiące, rodzina ciągle nie może otrząsnąć się po tym, co wydarzyło się w niedzielę 24 stycznia. Wtedy wieczorem Kasia poczuła się źle i straciła przytomność. Rodzina natychmiast wezwała karetkę pogotowia. Na szpitalny oddział ratunkowy trafiła około godziny 21. Tam podano jej kroplówkę i odesłano do domu.

- Karetka przywiozła ją do domu około północy, ale jej stan zdrowia nadal był krytyczny. Nawet nie odzyskała pełnej przytomności, chwiała się na nogach i miała zawroty głowy. Czuwaliśmy przy niej całą noc. Rano mąż zawiózł ją do lekarza w przychodni Novamed. Na miejscu okazało się, że synowa musi być hospitalizowana - wspomina teść.

W poniedziałek 25 stycznia chora ponownie trafiła do szpitala w Brodnicy. Na oddziale wewnętrznym stan jej zdrowia określono jako ciężki. Po badaniach okazało się, że powodem złego stanu chorej jest kwasica ketonowa w przebiegu zdekompensowanej cukrzycy. Choroba ta może doprowadzić do powikłań, a nawet utraty życia. Informacje na temat można sprawdzić w internecie: "nieleczona kwasica ketonowa może doprowadzić do śpiączki i jest stanem bezpośredniego zagrożenia życia" (źródło wikipedia).

Po wyjściu Katarzyny ze szpitala (1 lutego) rodzina, choć oburzona wcześniejszym jej potraktowaniem, nie interweniowała u dyrektora. Wyszła z założenia, że z lekarzami nikt nie wygrał.

Zmienili zdanie, gdy przeczytali o podobnej sprawie i niedawno przyszli do naszej redakcji opowiedzieć, co ich spotkało. - Choroba Kasi wymaga szybkiego rozpoznania i podjęcia natychmiastowego leczenia. Kto powinien odpowiedzieć za zlekceważenie tak bardzo chorego człowieka? - pytają rozgoryczeni teściowie.

Poczuł się winny i przeprosił
O wyjaśnienie poprosiliśmy dyrektora lecznicy. - Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca - zareagował natychmiast Marek Nowak, dyrektor Regionalnego Szpitala Specjalistycznego im. dr. Władysława Biegańskiego w Grudziądzu, któremu podlega także brodnicki szpital. - To jest szpital, tu ratuje się życie ludzi. Lekarz dyżurny winien zlecić badania. Szczególnie w przypadku, gdy chory traci przytomność. Ta sprawa musi być wyjaśniona i ktoś musi ponieść za to odpowiedzialność.

Po kilku dniach otrzymaliśmy pisemną odpowiedź, w której szef brodnickiego oddziału wyjaśnia szczegółowy przebieg leczenia pani Kasi. Czytamy m.in. "Pacjentka w dniu 24.01.2010 r o godz. 20.50 była w SOR w Brodnicy - badana i odesłana do domu przez lekarza med. Tomasza Traczyka..., ... 25 stycznia o godz.11.30 została przyjęta do sali R III oddziału wewnętrznego w stanie ogólnym ciężkim, ale już z rozpoznaniem choroby. Następnie chora ze względu na ciężki stan przez kilka dni była hospitalizowana na OIT. Do domu wróciła dopiero 1 lutego."

Wyjaśnienia lekarza, że chora w feralną niedzielę była badana, nie potwierdza wpis w karcie z tego dnia o rozpoznaniu schorzenia. Nie dość, że dopuszczono się zwykłego niedbalstwa, to winę próbuje się zrzucić na pacjentkę. W piśmie ze szpitala napisano: Nadmieniam, że pacjentka miała wcześniej (podczas ciąży) rozpoznanie zaburzenia gospodarki cukrowej, jednak od początku ukrywała ten fakt.

Tłumaczenie obciążające winą chorą, jest uchylaniem się od odpowiedzialności. Pani Katarzyna do szpitala trafiła nieprzytomna i w tym stanie raczej nie miała możliwości opowiedzieć lekarzowi o przebytych schorzeniach.

Zapewne obowiązkiem lekarza, w tym przypadku Tomasza Traczyka, było zdiagnozowanie i wykrycie schorzenia a następnie podjęcie odpowiedniego leczenia.

Sprawa po naszej interwencji zakończyła się pouczeniem lekarza przez przełożonego - dyrektora szpitala. Lekarz poczuł się winny i uznał za obowiązek przeprosić pacjentkę. Odwiedził ją w domu i powiedział przepraszam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska