Granica wsi Maksymilianowo. W otoczeniu lasu i przy mało uczęszczanej drodze leży niewielki cmentarz ewangelicki. Ciszę przerywa tu tylko odgłos przejeżdżających tuż obok pociągów. Dwanaście zniszczonych grobów wystaje zza gęstych zarośli i traw. Gdzieniegdzie można zobaczyć plastikowe wiązanki i znicze, które zostawiają uczniowie pobliskiej podstawówki.
Zachowały się tylko dwie tabliczki. Na jednej znajduje się napis "Edelgarda Lisa Monne, nasza ukochana córeczka". Drugi nagrobek należy do dwuletniego Ulricha. - Byłam na pogrzebie tego chłopca - wspomina Jadwiga Żelasko, która wtedy miała 12 lat. - Wydaje mi się, że zmarł na zapalenie płuc w 1944. Razem z mamą i dwójką braci mieszkał w domu tuż obok nas. Czasami się nim opiekowałam. Jego tata walczył wtedy na froncie.
Prawdopodobnie to właśnie pogrzeb małego Ulricha był ostatnim, który odbył się w tym miejscu.
Czas sprawia, że pamięć przemija
Niewielki cmentarz został założony pod koniec XIX wieku. Zmarłych chowano na nim do zakończenia II wojny światowej. - Na tych terenach znajdowało się niemieckie osiedle ewangelickie - wyjaśnia Jerzy Świetlik, historyk. - Rozwój wsi związany jest z budową linii kolejowej, która w tamtych czasach prężnie się rozwijała.
Początkowo w skład Maximilianowo Colonia wchodziło tylko 16 niewielkich gospodarstw. - Zamieszkiwało w nich 70 ewangelików i 9 katolików - uzupełnia Świetlik. - Byli to głównie pracownicy kolei. Sam region nosił nazwę "Żołędowszczyzny" i obejmował pobliskie wsie.
Niewiele jest już osób, które pamiętają, kto został pochowany na cmentarzu. W bydgoskiej Parafii Ewangelicko-Augsburskiej nie zachowały się żadne dokumenty, które mogłyby rzucić więcej światła na jego historię.
Zimowa ucieczka
W czasie wojny większość mieszkańców stanowili Niemcy. - Co drugi dom był ich - opisuje Żelasko. - Ale nie było wśród nas nienawiści. Żyliśmy w zgodzie, mimo że to były czasy okupacji. Moją najlepszą przyjaciółką była Niemka Margot.
Doskonale znała nasz język, ponieważ chodziła do polskiej szkoły. - Znajdowała się tam, gdzie teraz jest gminna świetlica - opisuje starsza pani. - A do kościoła ewangelickiego jeździli do Osielska.
Jadwiga Żelasko pamięta także, że jej mama musiała brać udział w przymusowych żniwach i wykopkach. - Jednak nie panował żaden terror - dodaje. - Mieszkaliśmy w domu przy ul. Głównej, zaraz na wprost pomnika Maryi Panny. Jego właścicielem był Niemiec, który był dla nas bardzo dobry.
Pamięta również 24 stycznia 1945 roku. - Było bardzo zimno - opowiada. - Temperatura spadła do minus 20 stopni Celsjusza. Gdy rozniosła się wieść, że Bydgoszcz odzyskała niepodległość, Niemcy rzucili się do ucieczki. Było to straszne. Wyjeżdżali w pospiechu wozami w kierunku najbliższej granicy.
Po latach kobieta próbowała nawiązać kontakt z mamą Ulricha i jej synami. - Niestety nie udało mi się to i nie wiem, co się teraz z nimi dzieje - opowiada z żalem.
Cmentarz znajduje się na terenie, który należy do gminy. Kiedyś były na nim 22 płyty nagrobne. - Ufundowaliśmy tabliczkę upamiętniającą to miejsce - uzupełnia Beata Szeszuła, inspektor Urzędu Gminy Osielsko. - Niedługo cmentarz dołączy do naszej ewidencji zabytków.
Czytaj e-wydanie »