W 1992 roku, gdy - jako minister - Macierewicz przedstawił listę domniemanych agentów, również miał "100-procentową pewność". Ofiar swojej pewności - oczyszczonych prawomocnie przez sąd - nigdy nie przeprosił
Aby zrozumieć Macierewicza, warto sięgnąć do przeszłości. Wczesne lata jego działalności politycznej upłynęły pod znakiem fascynacji zbrojną walką. Zajmowała go szczególnie partyzantka miejska, fascynowali bojówkarze Ameryki Południowej.
Gdy więc Macierewicz mówi dziś o sobie jako o reprezentancie rodzin ofiar smoleńskiej katastrofy, byłoby to nawet groteskowe, gdyby nie groźba, że praca w komisji to najważniejsze zadanie w życiu.
Panie pośle, niestety najważniejsze już za panem - wychował pan sobie w polityce gromadkę dzieci, którzy usiłują prowadzić politykę w podobny do pana sposób. Po partyzancku, strzelając zza węgła i nie licząc cywilnych ofiar. Tak jak Palikot.