- Taki gimnazjalista straszny jak go malują?
- Nie, wcale nie taki straszny. Po prostu przyszło mu żyć w wyjątkowo ciężkich czasach. Współczesny gimnazjalista jest dzieckiem poszukującym własnej drogi. Pamiętajmy o jeszcze jednej sprawie - przechodzi przez trudny okres, dojrzewa. Na uczniów czyha mnóstwo zagrożeń: bezrobocie rodziców, przemoc, cyberprzestrzeń czy choćby oddziaływanie mass-mediów. Zazwyczaj rodzice nie mają czasu na kontrolowanie tego, co ogląda dziecko w sieci czy telewizorze.
- Ufać, ale kontrolować?
- Oj tak, koniecznie! Ufać, kochać, kontrolować i rozmawiać. O wszystkim - sukcesach, porażkach, ale i codziennych sprawach. Bywa że rodzicom wręcz opadają ręce, brakuje cierpliwości, kontakty w rodzinie są zaburzone. Ten czas trzeba przeczekać, wszystko wróci do normalności.
- Pamiętamy historię kosza na śmieci na nauczycielskiej głowie. Kiedy rodzicom powinna zapalić się czerwona lampka: z moim dzieckiem coś się dzieje?
- Nie tylko rodzicom powinna zapalać się taka lampka, ale również nauczycielom. I tutaj wielki apel, pozostawajcie państwo ze sobą w ścisłym kontakcie. Rodzic musi śledzić poczynania dziecka w szkole i odwrotnie - dobrze, gdy szkoła wie, co się dzieje w uczniowskim domu.
- A kiedy powinno zapalać się czerwone światło?
- W momencie, gdy dziecko zaczyna inaczej się zachowywać (choć weźmy pod uwagę, że zmiana może być związana z okresem dojrzewania). Mówimy, że jeśli w rodzinie panuje dobra atmosfera, konflikty między małżonkami są rozwiązywane pokojowo (przecież w każdej rodzinie zdarzają się kłótnie), dziecko raczej nie powinno szukać miejsca w grupie, która działa na nie negatywnie.
- Co robić, jeśli dziecko już znajdzie się w nieciekawym towarzystwie, sprawia ogromne problemy wychowawcze?
- Nie sztuka skierować dziecko do ośrodka, sztuką jest wyprowadzić je na prostą w normalnej szkole. Chociaż zdarza się, że w ekstremalnych sytuacjach - decyzją sądu - jedynym wyjściem jest poprawczak.
- Ale czy nauczyciele są gotowi do pracy z tak trudną młodzieżą?
- Ta konferencja jest dowodem na to, że przygotowują się (spotkaliśmy się z dr Makowiecką podczas konferencji przygotowanej przez Kujawsko-Pomorskie Centrum Edukacji Nauczycieli, przyp. red.). Nauczyciele borykają się z masą problemów, których kiedyś nie było. Przykład? Po galeriach handlowych kręcą się dziewczynki, które szukają klientów na seks. W zamian oczekują ciuchów i dobrych kosmetyków. Co istotne "galeriankami" są nie tylko dziewczynki z biednych domów.
- Weźmy przykład chłopaka dręczącego zwierzęta. Może liczyć na pomoc psychologa, pedagoga, ale bywa że nie zgadzają się na nią rodzice. Tłumaczą: nie chcę, aby syn miał łatkę sadysty.
- Rzeczywiście, zdarza się. Często rodzice chcą w ten sposób chronić swoje dzieci. Podejrzewam, że niemal każda matka czy każdy ojciec to zrozumie. Ale praktyka pokazuje, że niektóre z tych dzieci popełniają potem rozmaite przestępstwa, w ostateczności trafiają nawet do ośrodka opiekuńczo-wychowawczego. Trzeba pamiętać, ukrywanie problemów to droga donikąd.
- Czym różni się uczeń pierwszej klasy gimnazjum od ucznia siódmej klasy szkoły podstawowej sprzed reformy?
- Przed 1989 rokiem nie było anonimowości, dzisiaj żyjemy w większych skupiskach. W poprzednim systemie można było pomarzyć o telefonach komórkowych, nie mieliśmy dostępu do komputerów, internetu! Wiadomo, informacje, które przedostawały się do środków masowego przekazu dokładnie cenzurowano, więc rzadko kiedy słyszeliśmy o przestępczości nieletnich. Ale trzeba przyznać, że rodzicom było znacznie łatwiej zapanować nad dziećmi. Dookoła czyhało mniej pokus.