Zobacz wideo: Rynek pracy odporny na pandemię
Natura pokazuje swe gniewne oblicze coraz częściej, także na Kujawach i Pomorzu - pojawiają się susze i nawalne deszcze, marnowane są uprawy, drzewa łamią się jak zapałki. Ale nie oznacza to, że przez ostatnie lata nic dla środowiska nie zrobiliśmy.
- Zrobiliśmy bardzo dużo, ale wiele jeszcze trzeba zrobić. Tym bardziej, ze pojawiają się nowe zagrożenie. Zmiany w polskiej polityce środowiskowej rozpoczęły się 30 lat temu wraz z transformacją społeczno - polityczną – mówi Jacek Goszczyński, naczelnik Regionalnego Wydziału Monitoringu Środowiska w Bydgoszczy Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Początków polityki ekologicznej należy upatrywać w obradach Okrągłego Stołu w 1989 r., gdy prace rozpoczęła podkomisja ds. ekologii. Już wtedy społeczeństwo domagało się zmiany w tej materii. Dużo zawdzięczamy ministrowi ochrony środowiska Maciejowi Nowickiemu (absolwentowi I LO im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu), który w 1992 r. założył Fundację Eko Fundusz zajmującą się konwersją polskiego długu wobec Klubu Paryskiego na cele ekologiczne. Mogliśmy wdrożyć nowoczesne zasady ochrony środowiska.
Wodę mamy coraz czystszą
Dobrym przykładem jest stan Brdy w Bydgoszczy. Zanim ścieki komunalne skierowano do nowej oczyszczalni, każdej doby do rzeki trafiało ok. 100 tys. m sześciennych nieczystości.
To też może Cię zainteresować
Wody zanieczyszczało także (i nadal tak się dzieje, choć nie w tak ogromnych ilościach) rolnictwo. Wraz z wejściem do UE Polska zobowiązała się do przestrzegania Dyrektywy Azotanowej, która ma chronić wody przed zanieczyszczeniami powodowanymi przez azotany w nawozach.
Teraz największy problem z azotanami występuje jeszcze w Kotomierzance, Strudze Toruńskiej i na górnej Zgłowiączce.
Powietrze o niebo lepsze
- Poprawił się stan powietrza, to przede wszystkim dzięki ograniczeniu emisji zanieczyszczeń przemysłu ciężkiego, w tym chemicznego – kontynuuje Jacek Goszczyński. - W roku 2001 zlikwidowano toruńskie zakłady „Polchem”, które emitowały dwutlenek siarki i odpowiadały za kwaśne deszcze. Te zaś niszczyły zabytki toruńskiej starówki. Z kolei w okolicach Piechcina pola pokrywał biały pył z Zakładów Wapienniczych. Gdy rolnicy skarżyli się na to, ówczesny dyrektor zakładów przekonywał, że dzięki temu mają darmowy nawóz. Zapomniał dodać, że znajdowały się w nim metale ciężkie.
Poprawę sytuacji zakładach, które nie zostały zlikwidowane (jak w Piechcinie), przyniosło przejęcie ich przez kapitał zagraniczny, unowocześnienie produkcji i poddanie rygorom środowiskowym. Zakładom nie opłacało się truć okolicy, bo kary za duże.
Trujący dym z kominów
- Zostały jednak bomby ekologiczne, by wspomnieć o nieistniejącym już bydgoskim „Zachemie”. Z tym problemem będziemy się długo mierzyć – dodaje naczelnik. - Podobnie jak z zanieczyszczeniem powietrza przez domowe kominy. To teraz największy truciciel w regionie, znacznie większy niż przemysł i energetyka. Z tym zjawiskiem powalczymy jeszcze 10 lub 15 lat, zanim stare źródła ogrzewania nie zostaną zastąpione lepszymi.
To też może Cię zainteresować
Najlepszym rozwiązaniem jest podłączenie domu do systemu centralnego ogrzewania, jeśli taka możliwość w danej miejscowości istnieje.
Wszędobylski hałas, światło i promieniowanie
- Budujemy nowe drogi i obwodnice, poprawia się komfort i bezpieczeństwo podróżowania, także w miastach. Ale szum komunikacyjny przenosi się na otwarte przestrzenie i do lasów. Szum nowo powstałej obwodnicy Bydgoszczy w ciągu drogi S5 jest już słyszalny w południowej części Zalewu Koronowskiego – uzmysławia Goszczyński.
Naturze i coraz częściej ludziom przeszkadza też nadmiar światła (to tzw. smog świetlny). Jesteśmy również narażeni na działanie promieniowanie elektromagnetycznego.
- Nie ma naukowych dowodów na szkodliwość tych zjawisk, ale niewątpliwie musimy je monitorować – kończy Jacek Goszczyński.
