O drużynie Polskiego Cukru na razie nie wiemy wiele. W Memoriale Michniewicza zachowywała się jak kameleon. W trzech meczach rozpoczynała imponująco, po kwadransie miała wysoką przewagę. Potem - jakby zawodnicy zapominali o założeniach. Gra była szarpana, pojawiało się coraz więcej błędów w krycia, co przekładało się w końcu na chaos w ataku.
Torunian stać na błyskotliwe zagrania, ale także błędy, po których kibicom opadały ręce. W całym turnieju Polski Cukier zanotował aż 44 straty (czyli ponad 14 na mecz). Najwięcej z wszystkich drużyn, a jednak okazał się najlepszy. W meczach ligowych ich liczbę trzeba jednak ograniczyć przynajmniej o połowę.
Dyrektor Ryszard Szczechowiak: - Trenerzy mają jeszcze sporo do zrobienia. W meczu z Treflem rywale rzucili nam dziesięć "trójek", mieliśmy 17 strat. Popełnialiśmy błędy, które w ligowych meczach odbiorą nam szanse na zwycięstwo. To jest dużo materiału szkoleniowego. Dobrze, że to były trzy mecze na styku, bo wtedy najłatwiej wychwycić wszystkie słabości. Zresztą przy wyrównanym poziomie w lidze wiele meczów właśnie będzie rozstrzygało się w ostatnich akcjach.
Kapitan Łukasz Wiśniewski: - Na razie gra jest nierówna i szarpana, w jednym elemencie się poprawiamy, inne jeszcze kuleją. Brakowało nam trochę koncentracji i dlatego po dobrych pierwszych kwartach potem oddawaliśmy inicjatywę rywalom.
Drużyny Winnickiego zawsze grają twardo w obronie, tak było w Zgorzelcu, a potem z kobiecymi drużynami w Gdyni i Polkowicach. Szkoleniowiec na to zwraca główną uwagę, choć akurat w toruńskim zespole wielu wybitnych defensorów w składzie nie ma. To drużyna z wielkimi możliwościami w ofensywie, ale Winnicki słusznie uważa, że bez twardej obrony nie będzie skutecznego ataku.
- Były fragmenty dobrej gry w tym turnieju, ale także momenty bardzo słabe. Nie możemy przegrywać kwarty 12:29 po wyjściu z szatni na własnym boisku. Taka sytuacja w meczu ligowym nas po prostu dyskwalifikuje. Ostatnia kwarta i dogrywka w meczu z Treflem pokazały, że ten zespół ma duży potencjał. Przede wszystkim stać go na agresywną obronę, bo na tym to wszystko się opiera - mówi szkoleniowiec.
Pamiętajmy, że nie grał jeszcze Maxym Kornijenko, który ma być ważną postacią w Polskim Cukrze. Ukrainiec w czwartek przyleciał do Polski po mistrzostwach Europy i praktycznie wcale nie trenował z zespołem.
Drużynie przydałby się także jeszcze jeden rezerwowy rozgrywający, koszykarz niekoniecznie z rzutem, ale z dobrym przeglądem parkietu. Teraz taką rolę pełnią Kamil Michalski i Łukasz Wiśniewski, ale z różnym skutkiem: pierwszemu brakuje doświadczenia (choć brawa za zaangażowanie w obronie), drugi lepiej czuje się na pozycji 2.
Danny Gibson jest bardzo skutecznym egzekutorem, ale miewa problemy z ustawieniem drużyny na parkiecie. - Zagrał przyzwoicie, może jedynie za często wchodzi pod kosz pod wysokich graczy rywala. Uważam, że to dobry rozgrywający, który potrafi zagrać indywidualnie i trafić ważne akcje. W poprzednim sezonie mieliśmy chłopaka, który potrafił świetnie podawać, ten zawodnik bardziej nakierowany jest na zdobywanie punktów. Kontraktowaliśmy go, żeby pomógł nam wygrywać końcówki spotkań - mówi szkoleniowiec
Nie wiadomo co z Kacprem Radwańskim, który w turnieju nie zagrał ani minuty. Według nieoficjalnych informacji, koszykarz może trafić do I ligi. Winnicki: - Nie ma decyzji o jego przyszłości. Nie chcę teraz komentować, kto i ile czasu spędził na parkiecie. To jest czas sprawdzania pewnych wariantów, ale rzeba także zasłużyć na minuty na parkiecie i nie ma znaczenia, czy to sparing czy mecz ligowy. Trzeba szanować publiczność i każdy gracz na boisku musi zostawić serce.