Polski Cukier Toruń - TBV Start Lublin 83:71 (19:11, 17:19, 23:21, 24:20)
POLSKI CUKIER: Gruszecki 22 (6), 7 zb., Wiśniewski 19 (3), Diduszko 14 (3), 5 as., Cosey 9 (2), 7 as., Mbodj 6 oraz Śnieg 6, Sulima 4, Krefft 3 (1), Grochowski 0.
TBV START: Lewis 15 (1), Washington 14 (2), Dutkiewicz 10 (2), Szymański 2, Mirković 1 oraz Reynolds 14, 8 zb., Gospodarek 11 (1), Zalewski 2, Czerlonko 2.
Lublinianie z ostatnich jedenastu meczów w lidze przegrali tylko dwa i na turniej finałowy przyjechali po przynajmniej jedną niespodziankę. Polski Cukier zagrał w okrojonym składzie: brakowało nie tylko Aleksandra Perki, ale również Aarona Cela, który nabawił się urazu kostki. To oznaczało, że trener Dejan Mihevc nie miał w składzie ani jednego silnego skrzydłowego.
Torunianie zaczęli nerwowo, ale w końcu Bartosz Diduszko, Glenn Cosey i Karol Gruszecki trafili z dystansu (9:2). Po przerwie dla lublinian kolejne trafienia z daleka dołożył Łukasz Wiśniewski. Polski Cukier miał ograniczoną rotację pod koszem, ale świetnie kreował pozycje na dystansie (8/15 w 1. połowie). Szkoda, że jednocześnie popełniał tak dużo prostych błędów w akcjach pod koszem (2/12 w 1. kwarcie).
W obronie sporo problemów sprawiały dwójkowej akcje rozgrywających TBV Startu z Reynoldsem. Środkowy szybko został najskuteczniejszym graczem swojej drużyny, a przewaga Twardych Pierników stopniała na 5 punktów.
Generalnie jednak obrona dobrze funkcjonowała, zwłaszcza przeciwko Washingtonowi i Lewisowi, którzy w sumie do przerwy uzbierali 12 punktów przy przeciętnej skuteczności. TBV Start w 1. połowie miał 36 proc. z gry.
Po przerwie "trójki" przestały wystarczać. Rywale coraz łatwiej kreowali akcje pod koszem, wykorzystując słaby dzień Krzysztofa Sulimy. TBV Start zbliżał się na punkt, ale znowu dwa razy z dystansu przymierzył Gruszecki.
Torunianie mieli cały czas oparcie w bardzo dobrej defensywie. Lublinianie zostali pozbawienie największych atutów, z kolei Polski Cukier grał coraz swobodniej. W 27. minucie było 52:41.
Lublinianie zakończyli 3. i rozpoczęli ostatnią kwartą od akcji 2+1 i znowu było tylko 5 punktów różnicy. To było przeciąganie liny: przewaga to rosła do ponad 10 punktów, to znowu topniała. W połowie kwarty za trzy trafili Washington i Dutkiewicz (68:65).
Brakowało z pewnością Coseya, który rozgrywał słaby mecz, zwłaszcza w ofensywie (2/10 z gry). Znowu rywale zbliżyli się na punkt i znowu wtedy za 3 trafił Gruszecki, a w 38. minucie TBV Start dobił Wiśniewski. W sumie torunianie wbili 15 "trójek" ze skutecznością ponad 50 procent.
O finał torunianie zagrają w sobotę o godz. 14.00 z PGE Turowem Zgorzelec. Transmisja w Polsacie Sport Extra.