Stelmet Zielona Góra - Polski Cukier Toruń 100:76 (29:18, 20:15, 22:17, 29:26)
STELMET: Dragicević 16, 8 zb., Geceviucius 15 (3), Zamojski 6 (2), Mokros 3 (1), Koszarek 3 (1), Florence 26 (7), Kelati 10 (3), Matczak 8 (2), Marković 8, Der 3 (1), Hrycaniuk 2.
POLSKI CUKIER: Cel 17 (1), Cosey 10 (2), 5 z., 5 as., Mbodj 9, Gruszecki 7 (1), Wiśniewski 6 oraz Diduszko 9 (1), Sulima 9, Śnieg 6, Perka 3, Krefft 0.
- Stelmet gra coraz lepiej, to najmocniejszy zespół w lidze, biorąc pod uwagę indywidualne możliwości zawodników. Po przyjściu trenera Urlepa gra także coraz lepiej jako zespół - komplementował rywala przed meczem Dejan Mihevc.
Rzeczywiście, nazwiskami mistrzowie Polski imponują coraz bardziej. Ze składu rywali wypadł co prawda kontuzjowany mistrz Europy Edo Murić, ale debiutował w tym meczu Nicola Marković, podkoszowy przejęty z Trefla Sopot. Polski Cukier także gra jednak coraz lepiej. Wszyscy w drużynie marzyli o rewanżu za przegrany mecz o mistrzostwo Polski w Zielonej Górze na koniec poprzedniego sezonu.
Torunianie koncentrowali się pod koszem na rewelacyjnym ostatnio Vladimirze Dragicevicu. Stelmet błyskawicznie odpowiedział "trójkami" Jarosława Mokrosa i Przemysława Zamojskiego. Sami w ataku mieli duże problemy z dobrze ustawionym Stelmetem, dopiero po trafienia z dystansu Łukasza Wiśniewskiego i Glenna Coseya można było zacząć prawdziwą grę.
Triumf Stocha, wyróżnienie dla Golloba i zabawa do rana [zdjęcia]
Polski Cukier nieźle poruszał się w defensywie, ale gospodarze trafiali z trudnych pozycji. Znowu - jak w finale - z daleka trafił James Florence, potem Amerykanin trafił w kontrze 2+1 (22:14). Końcówka kwarty była już bardzo nieudana, czego symbolem było trafienie Thomasa Kelatiego za 3 z faulem. 29 punktów straconych w kwarcie i 60 proc. za 3 gospodarzy - to była katastrofa.
Wydawało się, że gorzej być nie może. Obrona wcale nie była lepsza, za to to totalnie siadł atak. Rzuty z mało przygotowanych pozycji, straty - dopiero po 3 minutach udało się trafić pierwszy raz do kosza. Różnica wtedy wynosiła już jednak 16 punktów. Znowu były problemy ze zbiórką pod własną tablicą, dobrze pilnowany Cosey miał 2/5 z gry do przerwy, nieobecny był Karol Gruszecki (pierwsze punkty w 18. minucie).
Drużynę do walki poderwał Aaron Cel, na chwilę pomogła strefa w obronie. Zbyt mało było jednak zespołowości w grze Twardych Pierników. Swobodnie grający Stelmet cały czas kontrolował sytuację na parkiecie. Momentami prowadził 17 punktami.
Zdarzały się już tak słabe połowy w tym sezonie, ale Polski Cukier zwykle gonił po przerwie. Tym razem torunianie wyszli z szatni bez żadnych nowych pomysłów i zapewne bez wielkiej wiary, że mistrzom Polski można zagrozić. Po "trójce" Zamojskiego w połowie 3. kwarty przewaga przekroczyła 20 punktów (61:39).
Potem kibice już do końca meczu oklaskiwali efektowne akcje grających na dużym luzie gospodarzy. Jak w ubiegłorocznych finałach, znowu błyszczał przeciwko toruńskiej drużynie Florence, a pod koszem bawił się Dragicević. 56 procent z gry, jeszcze lepszy wskaźnik w rzutach z dystansu (20/34) - to obraz defensywnej gry torunian. Jeśli to miał być egzamin dla Polskiego Cukru, to został oblany na całej linii.
Sportowiec Pomorza i Kujaw 2017 - gala finałowa