Astoria Bydgoszcz - Start Lublin 61:65 (16:21, 21:9, 13:21, 11:14)
ASTORIA: Szyttenholm 10 (2), 4 as., Robak 10 (1), 8 zb., Lewandowski 5, Bierwagen 5, Kowalewski 2 oraz Laydych 13 (2), 9 zb., Milczyński 8, 10 zb., Barszczyk 6, Obarek 2, Małgorzaciak 0.
START: Czujkowski 21 (4), 3 as., Wilczek 17 (1), 16 zb., Szawarski 6 (1), 6 zb., Mordzak 6, 3 as., Pełka 4, 9 zb. oraz Michalski 9, 5 as., Kowalski 2, Wiśniewski 0.
To był dziwny mecz. Gospodarze fatalnie go zaczęli. Trafiali co piąty rzut i w efekcie przegrywali 2:11 i 13:21. Trener Aleksander Krutikow wpuścił wówczas rezerwowych i gra nabrała rumieńców. Jeszcze pod koniec 1. kwarty straty zmalały do 16:21, a w 2. odsłonie miejscowi zagrali koncertowo. Przez 6 minut nie pozwolili Startowi zdobyć punktów, trafiali zaś Barszczyk, Laydych i za 3 pkt. Szyttenholm i w 26 min. zrobiło się 32:21. Niestety, rywale się ocknęli z tej niemocy, a do ataku podrywał ich Czujkowski, który trafił 7/10 z gry, w tym 4/7 z dystansu, choć do tej pory średnio notował... niespełna 9 punktów.
Przez 30 minut lublinianie popełnili 11 strat, a Astoria zaledwie 1, ale w kluczowych momentach to bydgoszczanom znów bardziej drżały ręce. Osiem strat w 4. kwarcie i słaba gra w ataku, m.in. przeciwko strefie, sprawiły, że Start w 30. minucie odzyskał prowadzenie (47:48), a na początku ostatniej kwarty prowadził nawet 60:52. Pościg Astorii był prawie skuteczny. "Trójka" i dobitka Szyttenholma oraz 3 wolne Milczyńskiego na minutę przed końcem zmniejszyły straty do 61:62. Po stracie Szawarskiego dwa razy spudłował jednak Laydych, a stratę popełnił Barszczyk i trzeba było faulować. Raz trafił Mordzak, dwa razy Wilczek, a rzuty rozpaczy astorian nie doszły już celu. Do zwycięstwa zabrakło lepszej gry pierwszej "5", która zaliczyła tylko 12 z 41 rzutów (Kowalewski i Bierwagen po 1/6) oraz chłodnych głów w 4. kwarcie (8 strat i 3/15 z gry!).