Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Posłem się bywa, człowiekiem się jest

Rozmawiała Liliana Sobieska
Rozmowa ze ZBIGNIEWEM SOSNOWSKIM, z Zasad (gmina Świedziebnia), posłem na Sejm z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego.

     - Od trzech miesięcy jest pan posłem, reprezentującym PSL.
     - Kandydowałem z ramienia tego właśnie ugrupowania, choć przyznam, że dziś, kiedy już jestem parlamentarzystą wykonywanie mandatu poselskiego traktuję zupełnie inaczej. Nie ma dla mnie znaczenia kto, z jakiego ugrupowania się wywodzi. Rolą posła jest służba Polsce, a nie jakimś konkretnym partiom politycznym, choć osobiście jestem dumny z faktu, że reprezentuję PSL i naszą polską wieś.
     - Czy przed laty myślał pan, że osiągnie tak ważne stanowisko?
     - Jako dziecko bywałem nieraz w Sejmie, zwiedzałem salę obrad i patrząc na sejmowe fotele marzyło mi się, żeby kiedyś w jednym z nich zasiąść. Okazało się, że po latach stało się to realne. Sprawdziło się hasło, że jeśli się czegoś naprawdę bardzo chce, staje się to rzeczywistością. Nawet dla osób, żyjących z dala od wielkich miast, gdzieś na przysłowiowej prowincji. Tutaj wielkie pole do popisu ma polska młodzież, która wiele może osiągnąć, pod warunkiem, że będzie się solidnie kształcić i uwierzy we własne możliwości. Uważam, że sam jestem przykładem umiejętności konsekwentnego dążenia do celu, w oparciu o ciężką, własną pracę i ludzką życzliwość.
     - Jak wypadła konfrontacja wyobrażeń dotyczących poselskiego życia z rzeczywistością?
     - Szokujących różnic nie zauważyłem, ponieważ nie należę do nowicjuszy w dziedzinie politycznej. Udzielałem się w ZMW w 1986 roku, od 1990 roku wstąpiłem w szeregi PSL-u, gdzie poznawałem różne ludzkie sprawy i problemy. Zaczęły się wyjazdy do Warszawy, gdzie spotykałem się z dawnymi kolegami z ZMW, którzy już wówczas byli posłami. Dlatego też konfrontacja przeszłości z teraźniejszością wypadła łagodnie. W parlamencie zaaklimatyzowałem się stosunkowo szybko i łatwo.
     - Łatwo czy trudno być posłem?
     - Wyobrażenia przeciętnego obywatela są takie, że poseł bierze dużo pieniędzy i nie robi nic. Rzeczywistość jest inna. Praca posła jest naprawdę ciężka. Tutaj, jeśli się tylko chce, można pracować od rana do późnego wieczora, oczywiście pod warunkiem, że chce się robić coś pożytecznego dla społeczeństwa.
     - Jak wygląda pański typowy dzień w stolicy?
     - Wstaję około 7-mej rano. O 7.30 wędruję do swojego klubu parlamentarnego, gdzie zapoznaję się z bieżącymi sprawami. O godzinie 9.00 rozpoczynają się obrady sejmowe, które nieraz trwają do późnego popołudnia lub wieczora. Parlamentarzysta udziela się także w pracach komisji sejmowych, przynajmniej dwóch. Osobiście należę do: komisji edukacji nauki młodzieży oraz komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Marzy mi się także przynależność do komisji rolnictwa, tym bardziej że pochodzę ze wsi i jej problemy nie są mi obce. Ponieważ jednak z zawodu jestem nauczycielem, nie przydzielono mnie do niej. Ogólnie jednak codziennej pracy bywa tak dużo, że obowiązki parlamentarne kończą się w późnych godzinach nocnych.
     - Zatem czasu na relaks i odpoczynek ma pan bardzo mało.
     - To prawda, tym bardziej, że chcę pracować i pomagać ludziom. Jedynym dniem, który rezerwuję dla siebie i własnego relaksu oraz podniesienia kondycji jest środa. Wtedy o godzinie 21.30 grupa posłów o zacięciu sportowym wyjeżdża do hali sportowej w Piasecznie, gdzie rozgrywamy mecze piłki nożnej.
     - Jak pańska rodzina i najbliżsi odczuwają i przeżywają pana funkcję posła w sejmie?
     - Dla żony i dzieci moja częsta nieobecność w domu rodzinnym nie jest specjalną nowością. Przyzwyczajałem ich do tego od dawna, choćby od czasu gdy zacząłem pełnić funkcję wiceprezesa Zarządu Wojewódzkiego PSL-u. Obecnie szczególnie mojej rodzinie jestem wdzięczny za wyjątkową wyrozumiałość i tolerancję w związku z prawie ciągłą nieobecnością w domu. Zdaję sobie sprawę z tego, że dla nich wiąże się to z całym szeregiem wyrzeczeń. Nawet w te dni, gdy wracam w rodzinne strony, często wyjeżdżam w teren na spotkania z wyborcami. Rzadko zdarza się, gdy w sobotę czy niedzielę mogę spokojnie posiedzieć w domowym zaciszu. W tej codziennej gonitwie bardzo pomaga mi rodzinna miłość i zrozumienie. W każdym razie, gdy już jestem w domu staram się być tylko zwyczajnym człowiekiem. Mężem i ojcem. Posłem się bywa, człowiekiem się jest. A służenie ludziom jest moim naczelnym hasłem życiowym. **

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska