Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powiat rypiński. Pogorzelcy: potrzebujemy pomocy!

Ewelina Kwiatkowska
nadesłane
- Sprawa ucichła, ludzie zapomnieli, a my zostaliśmy z niczym - mówi ze smutkiem Leszek Mazurowski, który stracił w pożarze dach nad głową.

Przypomnijmy, na początku lutego życie Magdy i Leszka Mazurowskich legło w gruzach.

Ta rozmowa zmieniła wszystko

- Akurat byłem w pracy, kiedy odebrałem koszmarny telefon - wspomina pan Leszek. - Okazało się, że w naszym domu wybuchł piec kaflowy. Ogień poszedł od sufitu. Z dorobku naszego życia zostały tylko zgliszcza. Żona na dniach spodziewała się dziecka, także moment był najgorszy. O ile może być dobry czas na utratę dachu nad głową! Ale musieliśmy się wziąć w garść. Dla syna.

Mikołajek urodził się kilka dni po tragedii. Niestety, cała jego wyprawka z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej spłonęła. Pracownicy zebrali wszystko, co jest potrzebne maluchowi.
- Synek jest najlepiej wyposażony - mówi pan Leszek. - Razem z żoną nie mamy połowy ubrań, które ma Mikołajek. Dostaliśmy dla niego wózek, łóżeczko i śliczne zabawki. Nasz maluch skończył już półtora miesiąca, chowa się zdrowo. Jego narodziny były szczęściem w nieszczęściu. Gdy trzymamy go w ramionach - na chwilę zapominamy o tragedii, która się nam przytrafiła.

Zamiast komputera - kredyty do spłacania

Nowe meble, laptop i świeżo położony dach - wszystko spłonęło. - A raty do płacenia zostały - podkreśla z rozgoryczeniem pan Leszek. - Można powiedzieć, że wyrzucamy pieniądze w błoto. Razem z teściową staramy się o anulowanie kredytu, ale mam złe przeczucia.

Po pożarze dom w Nowym Sadłowie nadawał się tylko do zburzenia. Pogorzelcy dostali propozycję zamieszkania w lokalu w Puszczy Miejskiej. Ze względu na problemy z dojazdem do pracy pana Leszka - musieli jednak odmówić. Przyjęła ich mama pani Magdy, która mieszka aż w Zatorowiźnie.

- Dziewięć osób pod jednym dachem to sporo - przyznaje pan Leszek. - Potwornie nam ciasno. Najgorsze, że nawet jeśli zdobędziemy jakieś meble - nie będziemy mieli gdzie ich umieścić. Tuż po tragedii zainteresowało się nami wiele osób. Nagle wszystko ucichło. Najgorsze, że ludzie nie mają hamulców. Słyszałem brednie, że sami podpaliliśmy sobie dom! To potworne.

Są jednak osoby, które wyciągnęły pomocną dłoń. Podstawówka w Mleczówce zebrała 600 złotych, ludzie przynosili ubrania. - Bardzo pomagają sołtys i cztery rodziny z Sadłowa - dodaje pan Leszek. - Nawet nie wiem, jak wyrazić naszą wdzięczność za wszystkie dary.

Nasze marzenie? Własny, ale ciasny dom

Drut, wapno, cement i pustaki - to materiały, które przybliżyły Mazurowskich do własnego domu. W ich zakupie pomogło 10 tysięcy złotych przyznane z rypińskiego GOPS-u. Ale to zaledwie część wydatków.

- Mamy jeszcze bloczki do murowania - mówi pan Leszek. - Ale co z resztą? Dachem, drzwiami czy ewentualnymi meblami? Przecież wybudowanie domu to olbrzymi wydatek! Pieniędzy sobie nie wyczarujemy. Dlatego chcielibyśmy zrobić wszystko stopniowo. Najważniejsze, żeby powstało chociaż jedno maleńkie pomieszczenie. To nasze marzenie.

Osoby, które chciałyby jakoś pomóc pogorzelcom mogą dzwonić bezpośrednio do pana Leszka. Jego numer to - 792 433 347.

- Nie ukrywam, że przyda się każdy przysłowiowy grosz - mówi mężczyzna. - Niestety, sami nie damy rady stanąć na nogi. By zacząć wszystko od nowa - potrzebujemy Państwa wsparcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska