Anwil Włocławek już w środę zakończył sezon. Zdobywca FIBA Europe Cup przegrał serię z Kingiem Szczecin 2:3 i rywalizację o medale w PLK obejrzy jedynie w telewizji.
- Duże gratulacje dla Kinga, był od nas lepszy - przyznał trener Przemysław Frasunkiewicz. - Nie można zwalać winy na sędziów czy pogodę, w decydującym meczu rywale zagrali agresywnie, a my nie byliśmy sobą.
Sporo było przed tą serią mowy o zmęczeniu. Włocławianie jako jedyny polski zespół rozegrali ponad 50 spotkań przed play off, mieli w nogach trudne batalie w Europie, a w głowie wyczerpującą pogoń za play off na finiszu rundy zasadniczej.
- Jedziemy na oparach od dłuższego czasu, nikt z zawodników nie przyzna, że jest zmęczony, ale było widać opóźnione reakcje, słabsze wysoki pod deską, byliśmy po prostu słabsi. Rozegraliśmy dwa sezony w jeden rok i gdzieś ta piękna historia musiała się zakończyć. Nie twierdzę, że pokonalibyśmy Kinga, to byłaby zupełnie inna seria. Natomiast widziałem, że zawodnicy nie byli sobą. W takich meczach psychika jest ważna, ale jeśli ruch sprawia ci problem, nogi nie niosą, to głowa też inaczej funkcjonuje - dodaje szkoleniowiec.
Frasunkiewicz podkreśla, że to był jednak udany sezon, a po piątym meczu z Kingiem nie miał do nikogo żadnych zastrzeżeń. - Jestem dumny z zespołu, z każdego zawodnika osobno. Widziałem w szatni wielkie rozczarowanie, ale powiedziałem im, że i tak osiągnęli wielki sukces. Były ciężkie chwile w sezonie, ale kibice rewelacyjnie nas wspierali, wszędzie za nami jeździli. Nie czuję się przegranym czy zwycięzcą, jestem dumny, że mogłem być częścią tej wspaniałej przygody - dodaje popularny "Franz"
To był dla Anwilu Włocławek niezwykle intensywny sezon, nie tylko z powodu wielu meczów. Równowagę w zespole zaburzały najpierw kontuzja Janari Joesaar, potem fatalna forma szykowanego na lidera Josha Bostica. - Trzęsienie ziemi w Turcji i zmiana hali, połamane żebra Nowakowskiego i Petraska, o czym nikt nie wiedział, inny gracz budzi się rano z 39 stopniami gorączki, a potem wychodzi na parkiet i gra świetny mecz. Każda piękna historia w sporcie ma takie zakamarki - mówi Frasunkiewicz.
Co dalej? Szkoleniowiec podkreśla dobrą pracę prezesa Łukasza Pszczółkowskiego, który trzymał budżet w ryzach, ale w trudnych chwilach potrafił zorganizować niezbędne zmiany w zespole. Nie ma długów, jest za to sporo propozycji od agentów już na przyszły sezon.
- Tego rok temu jeszcze nie było. Mamy pewne miejsce w grupie FIBA Europe Cup, a na pewno jest jeszcze kwestia Ligi Mistrzów. Nie ma żadnych zaległości w tym sezonie wszystko jest poukładane. Świetnie się pracuje w takich warunkach, czego chcieć więcej - podkreśla Frasunkiewicz.
A co z przyszłością trenera we włocławskiej drużynie? W kuluarach klubu słychać, że nowa umowa jest już dawno przyklepana i na dniach zostanie ogłoszona.
