Politycy i właściciel TVP - ministerstwo skarbu państwa - w pocie czoła mieszają w tej dziurawej kadzi wypełnionej ogromną forsą.
Prezesi (a w tej chwili takie pensje pobiera bodaj trzech szczęśliwców - Farfał, Siwek i Urbański) zgarniają po 18,5 tys. zł miesięcznie, plus kilka tysięcy za limuzyny, telefony komórkowe, laptopy i służbowe karty kredytowe. Od wczoraj podobną gażę ma czwarty prezes, Bogusław Szwedo, którego Farfał nie wpuścił na folwarczne włości. Szczerze powiedziawszy - to nie jest nawet wina tej wielkiej czwórki prezesów, mającej na dodatek tuziny swoich ludzi do koryta. Skoro politycy i niemądre ministerstwo skarbu państwa fundują im takie apanaże za bycie prezesem (zawieszonym, urzędującym, pełniącym obowiązki, odwieszonym), to dlaczego z tego nie skorzystać? Zresztą, to tylko ułamek procenta pieniędzy wyrzucanej w błoto przez TVP. Pan Szwedo jest 14 prezesem TVP od 1989 roku i - jeśli zasiądzie w fotelu Farfała - ogłosi milionowe straty za 2009 rok.
A kto będzie szefem TVP w roku wyborczym? Czy o to idzie batalia polityków?
Jedyną nadzieją na rozwiazanie tej sytuacji jest odcięcie partii, rządu i prezydenta od spraw telewizji publicznej. Po to, żeby wreszcie przestała być kobietą publiczną.