Na scenie politycznej brakuje tylko posłanki z brodą i senatora o trzech głowach. Niewykluczone, że dzięki tym przymiotom ciała - bo przecież nie umysłu - mogliby skutecznie powalczyć o prezydenturę. Najlepszym dowodem - poseł Palikot, który wczoraj bredził o różnych sposobach upijania się, m.in. "na Chrystusa". Nawiasem mówiąc - ten dziwny facet powinien w końcu wylecieć z Platformy.
Teraz siłę naszej demokracji musimy zaprezentować Europie. Nie znam politycznych talentów pani Ewy Lewandowskiej, być może mile się rozczaruję, ale nie za bardzo wierzę, by brawurowe wykonanie Ave Maria w telewizji było najlepszą rekomendacją do Parlamentu Europejskiego. Pieniędzy z tego zajęcia jest sporo, ale to nie powód, by robić partyjne łapanki na ludzi znanych z tego, że są znani.
Od dłuższego czasu z polską polityką dzieją się dziwne rzeczy. To raczej konkurs piękności i wyścigi doradców od wizerunku. Nieważne jest, co się mówi, ale - w jakiej telewizji i w jakim opakowaniu. Myśli zastępowane są drogim garniturem i krawatem od Bossa, programy polityczne - szkoleniem u fachowców od wizerunku, a idee - liczbą programów telewizyjnych, w których brało się udział. Wielu, zbyt wielu Polaków daje się na to nabierać. Jacek Kurski powiedział niegdyś to, co jest istotą współczesnego polskiego "pi-aru": ciemny lud przecież to kupi. Ale sami też się nie rozgrzeszajmy. Żeby mieć wpływ na politykę, trzeba odrobinę fatygi, by poznać, czy kandydaci mają tylko talent do robienia pieniędzy.