W ub. roku faceci ze spółki wydali na działalność (koordynacja, kontrola, monitoring prac) 22 miliony zł, z czego część na zlecania zewnętrznym wykonawcom tego, co mogliby robić sami. Jednak tego nie robią, bo trudno wymagać, by tylu kierowników coś robiło, zamiast porządnie koordynować.
Ministerstwo sportu powołując spółkę w 2007 r. uznało chyba, że organizacja mistrzostw Europy jest już załatwiona. NIK tymczasem udowodniła, że magicy z PL.2012 szastają nie swoją forsą, składając np. zamówienia na badanie nastrojów społecznych. I wszystko mieściłoby się jakoś w tzw. polskiej normie, gdyby nie wczorajszy wywiad w TVN24 z wiceprezesem spółki Andrzejem Boguckim (najpewniej zarabia około 15-20 tys. zł miesięcznie). Pytany o opóźnienia w budowie dróg stwierdził: "To, że nie będzie jakiegoś fragmentu autostrady, to nie jest powód do wstydu. Przecież jak się utknie w korku, też można się nieźle bawić"...
A tak w ogóle to spółka nie jest wykonawcą prac, tylko doradza wykonawcom.
Słuchając tych bredni czułem się, jak na meczu polskich piłkarzy. Wtedy też się nieźle bawiłem. Jak to w korku.