Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sportino Inowrocław pokonało GKS Tychy

MACIEJ DRABIKOWSKI [email protected]
fot. Dominik Fijałkowski/archiwum
Podopieczni Aleksandra Krutikowa pokonali GKS Tychy, ale zadowoleni mogą być tylko z postawy w pierwszej połowie meczu. Znów jednak o ich zwycięstwie przesądziła dobra gra w końcowych minutach.

SPORTINO - GKS 73:97 (22:15, 25:20, 13:20, 13:12)

SPORTINO: Lichodzijewski 23 (1), Żurawski 14, Kus 9 (1), Sulowski 3 (1), Żytko 2 oraz Jakóbczyk 13 (2), Piotrkiewicz 6 (2), Mowlik 3 (1), Wierzbicki 0, Grod 0.
GKS: Witos 24 (5), Markowicz 15, Olczak 11 (2), Hałas 10 (1), Kwiatkowski 2 oraz Kijanowski 5, Goldammer 0.

Śląski zespół zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, lecz jego potencjał jest dużo większy.

Osłabieni goście

Ze względu na problemy finansowe klubu, odeszło z niego kilku podstawowych zawodników. Trener Tomasz Służałek nie mógł skorzystać z dwóch kluczowych graczy: Jacka Jareckiego i Tomasz Bzdyry (obaj narzekali na drobne urazy). Natomiast w Sportino zabrakło ponownie Macieja Strzeleckiego.

Inowrocławianie świetnie rozpoczęli. Po 60 sekundach prowadzili już 5:0. Gospodarze znakomicie w tym okresie bronili. - Zanotowaliśmy wiele przechwytów i zdobywaliśmy łatwe punkty z kontrataków - mówił Krutikow. Po wsadzie Wojciecha Żurawskiego i "trójce" Wojciecha Kusa wygrywali już 18:4. Tyszanie odrobili część strat (22:15), dzięki udanym akcjom Pawła Olczaka i Mariusza Markowicza.

W 2. kwarcie miejscowi nie zwalniali tempa. Po "3" Krzysztofa Jakóbczyka (5/9 z gry, 3 asysty) i celnych rzutach Żurawskiego, ich przewaga wzrosła do 12 pkt. (29:17).

Popisy Witosa

Utrzymali ją do końca 1. połowy (47:35). Przegrali wyraźnie tablicę (7-15), ale zaprezentowali bardzo dobrą skuteczność (12/19 za 2 i 7/12 za 3).

Po przerwie lepiej prezentowali się goście. Aż 10 punktów w 3. kwarcie zdobył Dawid Witos, były gracz Sportino. - Mieliśmy spore problemy z powstrzymaniem Dawida. Seryjnie trafiał z dystansu z trudnych pozycji - zaznaczał Paweł Mowlik, inowrocławski rozgrywający.

Witos przy wsparciu Markowicza spowodowali, że po 30. min. kujawscy koszykarze prowadzili tylko 60:55.
Po kolejnych 60 sekundach i piątej "trójce" Witosa (4/7 za 2, 5/8 za 3), był już remis (60:60).

Kwarta Lichodzijewskiego

W tym momencie Aleksander Lichodzijewski (8/12 za 2, 1/4 za 3, 8 zbiórek, 3 przechwyty) wziął sprawy w swoje ręce. Trafiał spod kosza i z dystansu. Na jego 9 punktów z rzędu, tylko jednym wolnym odpowiedział Piotr Hałas. Po 35. min. Sportino prowadziło więc 69:61. Markowicz (7/9 za 2, 9 zb.) i Artur Kijanowski (5/6 za 1) próbowali odrobić straty.

Po ich rzutach inowrocławianie wygrywali 71:67 na 74 sekundy przed końcową syreną. Nieskuteczny w sobotę Jacek Sulowski (1/9 z gry) nie trafił spod kosza z łatwej pozycji, ale niezwykle aktywny Olczak (4/9 z gry, 10 zb.) spudłował z dystansu. Żurawski (7/12 za 2, 13 zb., 4 prz.) także nie zdołał skierować piłki do kosza. Na szczęście, zebrał ją Lichodzijewski, którego sfaulował Olczak i nie pomylił się na linii rzutów wolnych (73:67). Przypieczętował tym samym piąte zwycięstwo z rzędu.

- Jestem pełen podziwu dla mojej drużyny. Pokazała charakter. Bez dwóch podstawowych zawodników przeciwstawiła się Sportino - podkreślał trener Służałek.

Z wygranej cieszył się trener Krutikow, choć nie był ponownie do końca zadowolony z gry swoich podopiecznych. - Zwyciężyliśmy, mimo że przegraliśmy zbiórki. Wciąż mamy problemy ze skutecznością - oceniał szkoleniowiec Sportino. - W 2. połowie w grę w ataku wkradła się niepewność. Nie trafialiśmy z czystych pozycji.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska