Z jednej strony to wielki reżyser, obsypany setkami prestiżowych nagród, dziś już starszy pan. Z drugiej człowiek, który trzydzieści lat temu - oskarżony o gwałt na trzynastolatce - wpłacił kaucję i uciekł z USA. Stał się przestępcą i zbiegiem. Nie zaszkodziło to jego oszałamiającej filmowej karierze: Polański jeździł po świecie, bywał na wielkich festiwalach i wydawało się, że tak już zostanie. Dlatego takim szokiem było jego zatrzymanie przez Szwajcarów.
Zapewne wielki reżyser jakoś wywinie się amerykańskiej sprawiedliwości. Tym bardziej, że dla Europejczyków prawo USA wydaje się co najmniej dziwne. I od czego tabuny prawników? Problem Polańskiego polega jednak na tym, że on nie został skazany. Nie może zatem liczyć na ułaskawienie. Jakie ma więc szanse? Sądzę, że do procesu będzie musiało dojść, jeśli amerykański sąd nie chce się ośmieszyć, ale wyrok będzie łagodny. I będzie to chyba pierwszy "globalny" proces z miliardową widownią.
Show, na którym wyrośnie parę fortun.