Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Suwałki. Zadręczają zwierzęta na śmierć [drastyczne zdjęcie]

Ireneusz Sewastianowicz / Gazeta Współczesna
Tego psa ktoś zabił i powiesił na słupie z bliżej nieznanej przyczyny
Tego psa ktoś zabił i powiesił na słupie z bliżej nieznanej przyczyny fot. Henryk Makarewicz / Gazeta Współczesna
Jedni potrafią zagłodzić świnie czy krowy, bo zapomnieli o swoich obowiązkach. Inni są gotowi zakatować psa, gdy szczekaniem przeszkadza im w pijackiej libacji. Popełniają przestępstwo, ale przeważnie nie zasiadają na ławie oskarżonych - podaje Gazeta Współczesna.
Tego psa ktoś zabił i powiesił na słupie z bliżej nieznanej przyczyny
Tego psa ktoś zabił i powiesił na słupie z bliżej nieznanej przyczyny fot. Henryk Makarewicz / Gazeta Współczesna

Tego psa ktoś zabił i powiesił na słupie z bliżej nieznanej przyczyny
(fot. fot. Henryk Makarewicz / Gazeta Współczesna)

- Bardzo rzadko trafiają do nas sprawy o znęcanie się nad zwierzętami - przyznaje Ryszard Tomkiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Suwałkach. - Trudno więc szacować, jak często zdarzają się takie przypadki.

Tylko od czasu do czasu opinię publiczną bulwersuje informacja o wyczynie kolejnego barbarzyńcy. Tak było przed tygodniem.

Wilczur pewnie kogoś zdenerwował...
Drastyczne zdjęcie przyniósł do redakcji Gazety Współczesnej pan Henryk Makarewicz. Sfotografował swojego martwego psa, którego znalazł na działce w Czerwonym Bagnie koło Jeleniewa. Nieznany sprawca okazałego wilczura powiesił na słupku z tablicą ogłoszeniową.

Właściciel czworonoga powiadomił policję. Mieszkańcy Czerwonego Bagna specjalnie nie przejęli się makabrycznym wyczynem.

- Pies był duży, biegał luzem, pewnie kogoś zdenerwował - usprawiedliwiali sprawcę.

- Prowadzimy postępowanie w tej sprawie - mówi Krzysztof Kapusta, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Suwałkach. Przyznaje jednak, że mogą być poważne problemy z ustaleniem sprawcy.

- Niestety, zwłaszcza na wsi, wciąż pokutuje mentalność, że to tylko pies, więc dlaczego karać człowieka. Prawo prawem, a obyczaje nie zawsze się zmieniły.

Jeśli winny kiedykolwiek odpowie za swój czyn, będzie mu grozić do dwóch lat pozbawienia wolności. Takie sankcje nakłada ustawa o ochronie zwierząt.

Świnie padały z głodu
W ostatnich latach konsekwencje swojej nieodpowiedzialności poniósł jedynie Marek D., który w podsuwalskiej Krzywólce zajął się hodowlą trzody chlewnej. Plany miał prawdopodobnie ambitne, ale szybko o nich zapomniał. Nie pamiętał też, że świnie trzeba nakarmić przynajmniej raz na parę dni. Zwierzęta padały z głodu, ich właściciel prowizoryczny chlew omijał z daleka.

Policję zdecydowali się wreszcie powiadomić sąsiedzi. Marek D. nie przyznawał się do winy, ale został skazany na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu i grzywnę.

Znany był też przypadek rolnika z gminy Wiżajny, który doprowadził do wycieńczenia z głodu swojego konia. Nie przeszkodziło mu to, żeby słaniającego się na nogach rumaka zaprzęgać do furmanki.

Zwierzę dokończyło żywota na poboczu szosy. Właściciel pozostał bezkarny, bo - jak orzekli psychiatrzy - jest niepoczytalny.

W przeszłości już trochę odległej wątpliwy rozgłos zdobył pewien sierżant Milicji Obywatelskiej, zarazem przewodnik służbowego wilczura. Pies niespodziewanie wyzionął ducha. Resort spraw wewnętrznych postanowił sprawdzić przyczynę zgonu. Sekcja zwłok wykazała, że został zagłodzony. Jego pan brał deputat na karmienie czworonoga i pieniądze przepijał. Sierżanta wyrzucono z milicji, ale przygarnęło go natychmiast wojsko. Już nie żyje. Podobno jednak, jako emeryt, dokarmiał bezpańskie kundle. Może to była jego forma ekspiacji.

Najgorzej po jarmarkach
- Wtedy pojawia się w mieście najwięcej błąkających się zwierząt - mówi Bogdan Lauryn, właściciel Schroniska dla Psów Sianożęć. - Nie trzeba iść do wróżki, żeby zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Rolnicy wywożą psy oraz koty, które uważają za niepotrzebne i porzucają gdzieś za rogatkach miasta. Hodować nie chcą, zabijać nie mają sumienia, a na uśpienie przez weterynarza żałują pieniędzy.

- Przechodziłem niedawno przez sowiecki cmentarz przy Reja - opowiada pan Waldemar, mieszkaniec ulicy Kowalskiego. - Z krzaków usłyszałem jakieś piski. Zajrzałem, a tam parotygodniowy kociak, którego ktoś pewnie wyrzucił. Zabrałem do domu. Teraz to już spora kocica. Nazwałem ją Wiera, bo cmentarz przecież rosyjski.

Wyrzucanie zwierząt zdarza się nie tylko rolnikom.

- Dziecko domaga się pieska czy kotka. Rodzice zgadzają się dla świętego spokoju. Później okazuje się, że to jednak spory obowiązek. Wyprowadzą zwierzaka przed blok, zostawią i o wszystkim zapominają - na inne, dość powszechne zjawisko zwraca uwagę B. Lauryn.

Przypadki szczególnie okrutnego znęcania się nad zwierzętami częściej niż kiedyś wychodzą na jaw. - Niestety, ciągle zbyt rzadko - uważa K. Kapusta.

Źródło: Te bestie zadręczyły zwierzęta na śmierć! (Uwaga drastyczne zdjęcia tylko dla dorosłych) - www.wspolczesna.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska