Oto sztuczna inteligencja, którą nam zgotowali naukowcy. Z daleka wygląda fajnie, bo może nam stawiać diagnozy medyczne, a nawet prognozować uderzenie meteorytu i wyliczyć dni do katastrofy klimatycznej. Trochę mniej miło się robi, jeśli człowiek sobie uświadomi, że supermózg może przewidzieć wyniki wyborów, a nawet rozkminić, czym doprawić kampanię, żeby uzyskać właściwy efekt.
Niemieccy naukowcy przyjrzeli się sprawie dokładnie, zadając sobie pytanie - jak zaprogramować inteligencję, żeby ta nie wpadła na pomysł, aby rozprawić się z człowiekiem. Liczyli i dumali, aż w końcu wyszło im, że się nie da. Bo nie mamy wystarczająco dużo inteligencji, aby przewidzieć w którym kierunku rozwinie się inteligencja e-stworów. Uczeni postulują więc, żeby lepiej w porę przystopować, niż zrealizować scenariusz z Lema.
Ale czy to mało jest niebezpiecznych rzeczy, które dają przyjemność? Ręce zatem aż świerzbią, żeby sprezentować supermózgi naszym samorządom. Niech maszyna, która nie ma ani kumpli ani portfela, oceni: który akwapark był sensowny, które inwestycje drogowe podejrzanie korelują z interesami kumpli wójta. Niech powie co myśli o nowych pomnikach i o sensowności nowych hal sportowych. Zapytamy supermózg o pieniądze transferowane do klubów sportowych i przetargach na place zabaw. O koszty kampanii i obsadzone etaty. Bardzo ciekawa może to być opinia, pod warunkiem, że supermózgowi nie przepala się wcześniej kondensatory.
Nie trzeba wspominać, że media powinny być od sztucznej inteligencji wolne, żeby dziennikarze mogli w spokoju pełnić swoją funkcję kontrolną. Bo jak by to niby było? „Z analizy wynika, że wynurzenia pana Willmy czytają tak nieliczni, że lepiej posłać go na targowisko, aby opisał ceny warzyw”.
