Transport nie nadąża z dowozem świeżutkiego asfaltu. Roboty trwają na niespotykaną dotąd skalę. To niesamowite. Szkoda, że Państwo tego nie widzą - mawiają nasi komentatorzy radiowi. Nie zobaczą, bo tył tylko piękny sen...
Dziś, jak co rano, jechałem moją Kijowską. Dziury te same co wczoraj. Nawet kałuże wody były jakieś podobne do siebie. Jechałem dalej "w miasto", podobnie. Smutek i nostalgia.
Wyobraźcie sobie Państwo, że jest taki dziwny kraj. Nazywa się Stany Zjednoczone. Znajomy, który 18 miesięcy tam mieszkał, opowiadał mi niesamowite wręcz rzeczy. Ekipy Amerykanów przyjeżdżają na miejsce usterki (najczęściej w nocy), robiąc co trzeba i znikając. Bo jak nie... to mieszkańcy nie dadzą spać urzędnikom. Burmistrz ich miasteczka wie, że jak nie będzie mieszkańcom dobrze się żyło, to straci stołek. I to szybko. Tymczasem nasi włodarze otaczają się urzędniczą skorupą i do tego rozmawiają z ludem poprzez swoich rzeczników. Albo unikają kontaktu z mieszkańcami. Przecież już zostali wybrani. Teraz przez kilkuletnią kadencję nie muszą słuchać zwykłych ludzi. A w Stanach to mieszkańcy wybierają nawet szeryfa policji. Dziwny ten kraj za Atlantykiem. I nawet prezydenta mają innego.
U nas sennie płynie czas, tak jak w tym starym dowcipie: - Panie majster - mówią robotnicy - skończyły się łopaty. - To oprzyjcie się o betoniarkę - odpowiada majster. Dobrze, że Państwo tego nie widzą...
PS. Czy u Państwa gdzieś w okolicy naprawiają dziury. Proszę o maila. Wyślemy tam naszą ekipę. Trzeba to uwiecznić dla potomnych.