Najwyższą karę sąd zdecydował wymierzyć Mariuszowi T., "Ninji", ponieważ to on miał stać na czele grupy bandytów. W efekcie mężczyzna spędzi za kratkami najbliższe 15 lat, a o zwolnienie warunkowe będzie mógł się ubiegać dopiero po 13 latach odsiadki.
Kara jest surowa, ale i napady, jakie organizował "Ninja" i jego ludzie, nie były drobne. Zaczęli w 2003 roku, od "zwykłych" rozbojów: kilka pobić, skradzione telefony. Ale już kilka miesięcy później zaatakowali pracownika stacji benzynowej - najpierw bili go pięściami po głowie, a potem zabrali utarg - ponad 37 tys. zł.
Potem przestępstwa ruszyły lawiną: kradzież mazdy; następnie napad na rodzinę M. Bandyci weszli do mieszkania, domowników skrępowali taśmą samoprzylepną, a później zabrali pieniądze.
W 2005 roku skupili się na okradaniu stacji paliw - zwykle wchodzili do nich z bronią palną lub łomami w ręku, grozili pracownikom i wychodzili z utargiem. Atakowali też kurierów przewożących gotówkę. Próbowali nawet włamać się na plebanię, ale wystraszył ich pies, którego duchowny spuścił z łańcucha. W Bielsku-Białej weszli z siekierą do jednego z mieszkań. Ponownie związali i ograbili domowników
W 2006 okradli toruńską hurtownię mięsa: jednemu z jej pracowników grozili, wkładając mu pistolet w usta. Jednym z najbrutalniejszych napadów był skok na jubilera w bydgoskim Fordonie. Napastnicy weszli do pomieszczenia i siekierą zaatakowali pracownika. Zabrali prawie 3,5 kg złotej biżuterii wartej ok. 180 tys. zł.
Policji udało się wprawdzie ustalić, że za niektórymi z napadów stoi Mariusz T., ale do pełnego obrazu sprawy było jeszcze daleko. Przełom nastąpił w czerwcu 2006 roku - wtedy w centrum Torunia pędzący oplem ponad 100 km na godz. Sebastian P. spowodował wypadek, w którym zginęły dwie osoby. Sąd skazał go za to na 9 lat więzienia - a Sebastian P. postanowił podzielić się ze śledczymi swoimi tajemnicami.
Okazało się, że mężczyzna na równi z Mariuszem T. brał udział w napadach. Jednak w związku z tym, że to właśnie dzięki jego zeznaniom udało się rozpracować groźną szajkę, sąd zdecydował się na nadzwyczajne złagodzenie kary. Sebastian P. usłyszał więc wczoraj w sądzie wyrok: 5 lat więzienia w zawieszeniu na 10-letni okres próby, podczas której obserwował go będzie kurator sądowy.
Surową karę sąd wymierzył też Rafałowi K., "Benowi", który brał udział w większości napadów. Mężczyzna spędzi za kratami najbliższe 13 lat, a o wcześniejsze zwolnienie nie będzie mógł ubiegać się przed 2022 rokiem.
Do więzienia trafi również pozostała siódemka bandytów - sąd wymierzył im kary od 6,5 roku bezwzględnej odsiadki do roku i 4 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata. Skazani muszą też solidarnie zapłacić dziesiątki odszkodowań i zadośćuczynień opiewających łącznie na kilkaset tysięcy zł.
Wyrok nie jest prawomocny. Jego uzasadnienie odbyło się za zamkniętymi drzwiami - przebieg całego postępowania był utajniony. Na czas każdej z rozpraw - także ogłoszenia wyroku - toruński sąd zamieniał się w twierdzę: była wzmożona ochrona i zamknięte korytarze.
Czytaj e-wydanie »