Archeologiczne skarby w rękach konserwatorów UMK

Śledztwo toczyło się w kierunku narażenia pasażera tramwaju, pana Macieja, na niebezpieczeństwo utraty życia poprzez nieprawidłowe zabezpieczenie wykopu na przystanku. Po trwającym blisko pół roku śledztwie prokuratura zakończyła je umorzeniem. Nie dopatrzyła się zaniedbań ze strony instytucji i osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo przystanku, przy którym trwała przebudowa torowiska.
Przypomnijmy, że przystanek zorganizowano na ulicy ks. Gogi, a nazywa się "Warneńczyka". Inwestorem przebudowy torowisja była miejska spółka MZK, a głównym wykonawcą zadania - firma Balzola.
W śledztwie powołano i uzyskano opinie trzech biegłych, w tym biegłego z dziedziny BHP. - Ten biegły nie stwierdził nieprawidłowości w zabezpieczeniu wykopu - przekazuje "Nowościom" prokurator Marcin Licznerski, szef Prokuratury Rejonowej Toruń Centrum Zachód.
Polecamy
- Kolejny grób antywampiryczny pod Bydgoszczą? Pochowali dziecko z zamkniętą kłódką
- Tak w regionie oszukujemy na L4. Jedni się tłumaczą, inni... chowają do trumny
- Dofinansowanie do in vitro w Toruniu? Grupa radnych chce samorządowego projektu
- Dramat 13-letniej Majki. Uratowano jej życie, ale nie zdrowie. Potrzebna pomoc!
Pasażer był pijany. Oparł się o barierkę i wpadł do wykopu. Zmarł w szpitalu
Dramat był minionej zimy głośny w Toruniu. Torunianie od razu po tym wypadku zgłaszali, że barierki na tymczasowym przystanku na ulicy Gogi nie były stabilnie przytwierdzone do podłoża. Wskazywali też na inne zaniedbania w kwestii bezpieczeństwa - w tym punkcie, ale i okolicy, podczas przebudowy.
Krótko już tylko przypomnijmy, jak wyglądał wypadek. Pan Maciej krytycznego dnia, 10 lutego, miał we krwi 3,06 promila alkoholu. 40-latek był osobą niepełnosprawną intelektualnie. Po śmierci matki, mieszkał samotnie na Bydgoskim Przedmieściu. Był podopiecznym warsztatów terapii zajęciowej Polskiego Związku Niewidomych w Toruniu. Od jego opiekunów wiemy, że przed wypadkiem miał też problemy z poruszaniem się z powodu chorej nogi.
"Nigdy nie widzieliśmy go pijanego" - powtarzały w rozmowach z "Nowościach" osoby znające dobrze pana Macieja, w tym jego bliscy sąsiedzi. Co zatem wydarzyło się 10 lutego, że wieczorem mężczyzna był tak pijany? Nie wiadomo. Wyniki badań pobranej od niego krwi były jednak jasne: wskazują na bardzo wysoki poziom alkoholu.
To, jak wyglądał sam wypadek, śledczy ustalili za sprawą nagrań z kamer monitoringu. Około godziny 21 pan Maciej wysiadł z tramwaju i oparł się o metalową barierkę. Miała ona około 110 cm wysokości. Mężczyzna chwycił za jej górną krawędź. Na nagraniach widać, że najpierw zachwiał się lekko do tyłu. Potem przechylił się do przodu i z impetem poleciał do przodu. Wpadł do wykopu za barierką, upadając twarzą na podłoże. Upadł na śnieg, pod którym były kamienie.
-Upadek spowodował zgon, do którego doszło w szpitalu. Bezpośrednią przyczyną śmierci był uraz głowy - przekazał prokurator. Dodajmy, że zgon odnotowano około godziny 22.40.
Finał śledztwa: umorzenie. Nikt życia pana Macieja swoim zaniedbaniem nie naraził
W tej sprawie prokuratura powołała trzech biegłych i uzyskała tyleż opinii. Była to - po pierwsze - ekspertyza biegłego z zakresu medycyny sądowej. Po wykonaniu oględzin i otwarcia zwłok wypowiedział się na temat obrażeń ciała i ich związku ze zdarzeniem. Orzekł, że doszło do urazu czaszkowo-mózgowego.
Drugą opinię wydał biegły z zakresu toksykologii - na temat zawartości alkoholu we krwi zmarłego. Potwierdził stan nietrzeźwości. Trzecią ekspertyzę wykonał wspomniany na wstępie biegły z zakresu BHP. Sprawdzał prawidłowość zabezpieczenia wykopu – nieprawidłowości się nie dopatrzył.
W tej sytuacji 14 lipca Prokuratura Rejonowa Toruń Centrum Zachód umorzyła śledztwo w sprawie narażenia Macieja W. na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia poprzez nieprawidłowe zabezpieczenie terenu wykopów przy tymczasowym przystanku tramwajowym na ulicy ks. Gogi. Ale, uwaga! - Ta decyzja nie jest jeszcze prawomocna - przekazuje prokurator rejonowy Marcin Licznerski.
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku: