Dolcan Ząbki - Chojniczanka Chojnice 0:3 (0:2)
Bramki: Tomasz Mikołajczak (1), Marek Gancarczyk 2 (26, 90).
DOLCAN: Leszczyński - Długołęcki, CichockiI, GrzelakI- Jakubik (62. GołębiewskiI), Matu-szek, Osoliński (46. ŚwierblewskiI), KądziorI, Bartlewski (73. Bajdur), Tarnowski - Piesio.
CHOJNICZANKA: Misztal - Lisowski, Markowski, Kieruzel, Chyła - Zawistowski, Czerwiński (90. Laskowski) - Niedziela (78. SuchockiI), Grzelak (71. Siemaszko), Gancarczyk - Mikołajczak.
Sędziował: Artur Aluszyk (Szczecin).
- Potrafiliśmy jako pierwsi pokonać Termalicę, dlaczego nie mamy dokonać tego w meczu z Dolcanem Ząbki - mówił przed wyjazdem szkoleniowiec "Chojny".
Potraktowaliśmy zatem tą wypowiedź jako deklarację. Goście otworzyli mecz w wymarzony sposób. Rozpędzony Bartek Niedziela obsłużył dokładnym podaniem Tomasza Mikołajczaka, który precyzyjnym strzałem przy słupku dał zespołowi prowadzenie. A była to zaledwie 47. sekunda!
Miejscowi kibice, przyzwyczajeni do dominacji swojego zespołu, przecierali oczy ze zdumienia, bo - na odwrót - to gracze Chojniczanki prowadzili grę. Gdy dobiegał drugi kwadrans gry, ruchliwy Niedziela wypracował sytuację Markowi Gancarczykowi. Uderzona silnie piłka wylądowała pod poprzeczką.
- Fajnie to wyglądało z wysokości pola bramkowego. Po objęciu prowadzenia zeszła z chłopaków presja. Nasi obrońcy stali na 40. metrze od bramki i "kasowali" pojedyncze akcje rywali - chwalił kolegów Rafał Misztal, który 2,5 roku bronił barw Dolcanu.
W drugiej połowie gospodarze starali się mocniej zdominować przeciwnika. Prowadzili grę jednak bez pomysłu; razili niedokładnością. A podopieczni Pawlaka czekali tylko na odpowiedni moment, aby rywala skontrować. Bliski podwyższenia był Niedziela, lecz Leszczyński, z kłopotami, ale piłkę złapał.
Gdy sędzia doliczył do meczu 3 minuty, bramkarz Dolcanu był już bezradny. Inna rzecz, że chojniczanie wykonali podręcznikową akcję. W efekcie trzech podań na jeden kontakt, Gancarczyk wyszedł sam na sam z bramkarzem, minął go i posłał futbolówkę do pustej bramki. Zawodnicy Dolcanu wychodzili wprost ze skóry, aby strzelić choćby honorowego gola. Bramkę Misztala ostrzeliwali Świerblewski i dwukrotnie Piesio. Bramkarz gości skutecznymi interwencjami mógł się przypomnieć kibicom.
Czytaj e-wydanie »