Decyzja zapadła po czwartej z rzędu porażce w PLK. Amerykanin świetnie prezentował się w sparingach, ale w meczach ligowych był zupełnie innym graczem: na parkiecie podejmował wiele niezrozumiałych decyzji, nie panował nad organizacją gry, nie kreował pozycji kolegom. Zaliczał więcej strat niż asyst, miał marne 34 procent skuteczności z gry.
- Dostał wielkie wsparcie ode mnie, od całego zespołu, ale w kolejnych meczach grał wciąż fatalnie. Zamiast poprawiać swoją grę, cały czas dyskutował o faulach. Nie chciałem, aby zespół słuchał tych głupot i dlatego w ostatnim meczu odesłałem go do szatni - wyjaśnia trener Milos Mitrović.
Zdaniem szkoleniowca, właśnie brak odpowiedzialności na obwodzie był powodem chaosu na innych pozycjach. Mitrović liczy także, że z nowym rozgrywającym zupełnie inne oblicze pokaże strzelec Markus Burk.
W klubie nie chcieli dłużej czekać z pożegnaniem z Burnsem, bo z nim na parkiecie drużyna prezentowała się gorzej niż bez niego. - Nie może być tak, że do przerwy czy do końca trzeciej kwarty mamy już prawie 20 strat. W ostatnim meczu okazało się, że mieliśmy tylko dwie straty w składzie z 19-latkiem i zawodnikiem, który nigdy wcześniej nie grał na jedynce (Markus Burk - dop. red.) - podkreśla Mitrović.
Burns jest pierwszą tak dużą transferową pomyłką w Toruniu od zakontraktowania Jamara Diggsa w premierowym sezonie w PLK. Twarde Pierniki prowadzą intensywne negocjacje z kilkoma rozrywającymi, decyzja powinna zapaść na dniach. W niedzielę torunian czeka arcyważny mecz z Sokołem Łańcut. To dwie jedyne drużyny w PLK bez zwycięstwa w tym sezonie.
