Po blisko trzech tygodniach kwarantanny torunianie trafili na chyba najtrudniejszego rywala z możliwych: faworyta do mistrzostw i jeszcze szczególnie zmotywowanego po serii porażek w styczniu. Skończyło się niezłą pierwszą połową i porażką 96:74. Tylko raz torunianie przegrali wyżej w tym sezonie, na początku sezonu w Warszawie.
- Stal zasłużyła na zwycięstwo - podkreślił po meczu trener Ivica Skelin. - Zadecydowała o tym trzecia kwarta, w której gospodarze wypracowali dużą przewagę, początek drugiej połowy był dla nas bardzo zły. Przyczyny? Numer jeden - pudłowaliśmy zbyt wiele rzutów wolnych. Numer dwa - pozwalaliśmy Stali zbierać piłki pod naszą tablicą. Gospodarze zdobywali wiele punktów po ponowieniach akcji, a także po szybkich atakach. Trudno w takich warunkach kontrolować grę - dodał szkoleniowiec Twardych Pierników.
Na problemy z powrotem do obrony zwrócił uwagę także Michał Samsonowicz. - Nie zrealizowaliśmy naszych założeń, nie wracaliśmy do obrony, popełnialiśmy sporo prostych strat. Jak popełniasz takie błędy przeciwko takiej drużynie, to się właśnie tak przegrywa.
Tak zwycięstwo skomentował z kolei trener Stali Igor Milicić. - Zagraliśmy z dużą intensywnością, każdy z zawodników wnosił coś na pakiet. W trzeciej kwarcie ograniczyliśmy torunian pod tablicami, napędziliśmy swoją grę kontrami, dzieliliśmy się piłką. I tak jednak rywal zebrał 15 piłek w ataku, musimy znaleźć determinację, żeby to poprawić.
Już niedługo obie drużyny spotkają się ponownie. Tym razem na neutralnym terenie w Lublinie, a stawką będzie półfinał Pucharu Polski.
- W tym meczu torunianie niczym nas nie zaskoczyli, o pucharze będziemy myśleć za dziesięć dni. O tyle będzie łatwiej, że zrobiliśmy scauting i zawodnicy mniej więcej wiedzą na co stać przeciwnika. Z pewnością nie możemy lekceważyć Twardych Pierników. Ten mecz się nie liczy, przed następnym będzie 0:0 - podkreślił Milicić.
