Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukraińcy na Kujawach i Pomorzu. Pracują na Zachodzie. Nie wybrzydzają. Ale są kiwani na pieniądze

Agnieszka Domka-Rybka
Agnieszka Domka-Rybka
123fr
Na klatce schodowej starej kamienicy czuć od rana smażoną cebulę. Osiem i więcej osób gnieździ się w jednym pokoju. Bo tu nie chodzi o życie, a o przeżycie. Liczy się każdy grosz. Żeby można jak najwięcej pieniędzy wysłać do rodziny na Ukrainie. Tam bieda i widmo wojny. Tryb emigranta? Jakoś przeżyć i zarobić.

Ukraińcy są nieufni. Gdy próbujesz pociągnąć ich za język powiedzą ze wschodnim akcentem: „w Polsce jest naprawdę super”, ale mogą pomyśleć: „Tisze budiesz dalsze jediesz” (ciszej będziesz, dalej dojedziesz). To im zostało w głowach jeszcze z czasów komunizmu.

Pracują u nas, czyli na Zachodzie. Nie ma, że świątek, piątek i niedziela. Harują po dwanaście i więcej godzin dziennie. Ciężka robota ich w ręce nie pali, ale przynajmniej wiedzą za co. Zarabiają cztery razy więcej niż mogliby u siebie. Często więcej od Polaków, więc zdarza się, że zazdrośni „Janusze” po piwku im ordynarnie dokuczają. Zwłaszcza ci, którym nie chce się pracować w weekendy albo w ogóle nie chce się ruszyć z domu czterech liter.

Robotnicy znad Dniepru dużo się u nas nauczyli i już nie pójdą na budowę za 10 zł za godzinę, jak jeszcze dwa lata temu, chcą 18-20 złotych. I nie żadne tam brutto, ale do ręki. Wyciągają co najmniej dwa tysiące złotych netto, a niektórzy po trzy, cztery tysiące.

Pokój tylko do spania

Bywa, że trafiają na nieuczciwych pośredników, którzy próbują ich kiwać na pieniądze. Płacą za mało lub wcale. Za to sami zarabiają podwójnie. Na tym, że wypożyczają ukraińskich pracowników firmom i na mieszkaniach. Zdarza się, że warunki lokalowe są fatalne, ale Ukraińcy nie przyjechali tutaj po luksusy. Wolą żyć po osiem osób w pokoju i płacić 150-200 złotych miesięcznie niż w jednoosobowych za 500 złotych. Zresztą, prawie cały czas są w pracy. W pokojach tylko śpią.

Okropne wrażenie robi obskurna kamienica przy znanym bydgoskim targowisku. Nie, to nie przypadek, że przyszłam akurat tutaj. Wiadomo, miałam swoje przecieki. Że się ludzi stąd kantuje na pieniądze.

W szarym budynku tylko okna jako takie, bo plastikowe. W tym na parterze wisi flaga Ukrainy. Domofon jest zepsuty, więc bez problemu można wejść na klatkę schodową. Brudna, plamy na betonowej podłodze, pety, gdzieś w rogu leży (wyglądający na używany!) papier toaletowy. Śmierdzi wilgocią. Jest wcześnie rano. Słyszę, przez nieszczelne drzwi, rozmowy po ukraińsku i czuję smażoną cebulę. Pukam. Raz, drugi, trzeci.

„Jest mi tutaj bardzo dobrze”

O! Wreszcie słychać kroki! Wielkie drzwi otwiera mężczyzna w wieku może czterdziestu lat. Jest wyraźnie zmieszany. Widzi przed sobą mnie, obcą osobę, a on dopiero się obudził. Przeciera duże, ciemne oczy. No, chyba że pieką od tej cebuli.

Próbuję rozmawiać z Petro (przedstawia się takim imieniem), jak mu się żyje w Polsce. Dwa lata temu przyjechał ze Lwowa. Twierdzi, że nasz kraj jest „mlekiem i miodem płynący”: - Jest mi tutaj bardzo dobrze, wypłata dobra, szef dobry - mówi trochę w naszym, a trochę w swoim języku. - Mieszkanie? Super!

Podobnie zachwyceni są jego współlokatorzy. Sympatyczna pogawędka, ale gdy próbuję się dowiedzieć, czy także im pracodawca nie płaci, jak trzeba i na czas - nagle wszyscy, solidarnie, przestają mnie rozumieć. „Zapominają” nawet, kto ich zatrudnia. Petro podaje mi numer telefonu do kolegi i obiecuje, że on dobrze mówi po polsku. Że odbierze po godzinie 17, gdy skończy pracę i wtedy porozmawiamy. Po południu okazuje się, że... nie ma takiego numeru.

Cebula, marchew, zieniaki, cebula. Takie menu

- Kupują cebulę, marchew, ziemniaki i buraki. I jedzą to na okrągło. Smutki i tęsknotę zalewają ukraińską wódką, czasem się pobiją. Tak to jest, gdy kilku chłopów żyje na kilkunastu metrach kwadratowych. W końcu jeden drugiego drażni __ - opowiada pani z straganu warzywnego na targowisku obok kamienicy, w której mieszka kilkudziesięciu obywateli Ukrainy.

Za to, jeśli wyślą rodzinie 1000 naszych złotych miesięcznie, a zwykle jest to więcej, staje się ona prawdziwym liderem w lokalnym środowisku, żyje w dostatku - twierdzi Krzysztof Sikora, konsul honorowy Ukrainy w Bydgoszczy.

W naszym regionie oficjalnie przebywa 70 000 Ukraińców, nieoficjalnie może ich być 20 - 30 000 więcej.

Dużo się u nas buduje, więc trudno się dziwić, że można ich spotkać w miejscach prowadzonych inwestycji, jak m.in. przy powstającym apartamentowcu niedaleko przystanku tramwajowego „4” i „6” w Bydgoszczy.

„Nie czekamy, by ludziom poderżnąć gardła”

Jest zimno. Do przerwy jeszcze 40 minut. Czekam więc. Wtedy będą mieli pół godziny oddechu, na papierosa i żeby wypić coś ciepłego.

- Ja ich przecież specjalnie dla pani tam z góry nie ściągnę - poucza mnie młody kierownik budowy pokazując palcem na ostatnie piętro budynku.

Czekamy razem. A właściwie chodzę i trzęsę się z zimna. Pocieszam sama siebie - oni tam wysoko mają na pewno gorzej. W końcu idą. Okazuje się, że tylko jeden mówi po polsku. W miarę dobrze.

- Mieszkamy w Toruniu, pośrednik załatwił nam pracę i mieszkanie. Dojeżdżamy do Bydgoszczy własnymi samochodami. Składamy się na paliwo - opowiada Maksym.

Są zadowoleni. Maksym mówi, że przyjechali do Polski rok temu. Pochodzą z okolic Doniecka.

- Mam wykształcenie budowlane, więc robię, co umiem i lubię. Zarabiam nieźle. Pieniądze wysyłam do żony i rebionek - podkreśla.

Po chwili dodaje: - Bardzo za nimi tęsknię.

- To dlaczego pan ich nie ściągnie? - pytam.

- Nie, lepiej, jak mieszkają w naszym kraju. Mają pieniądze i ja jestem spokojny. Zresztą, dzieci chodzą do szkoły. Mają kolegów. Może kiedyś przyjadą - rozważa Maksym. - Nie będę narzekać. Przecież niebo jedno i w Polsce, i na Ukrainie. I tak samo błękitne.__

Ukrainiec weźmie każdą robotę. Polak woli iść do gminy po zasiłek niż do pracy w polu

Choć Ukraińcy mówią głośno, że w Polsce krzywda im się nie dzieje, to nie do końca jest prawda. Większość ich problemów ma - żadna sensacja - podłoże finansowe.

Mieszkaniec regionu, o pseudonimie „MAO” napisał na forum naszej Strefy Biznesu: „Dotąd mi oni w ogóle nie przeszkadzali. Ale teraz... Moja firma zatrudnia wielu Ukraińców i doszła do wniosku, że są tanią siłą roboczą, która może harować po 12 godzin. Dlatego nam, Polakom, odebrano możliwość dorobienia w nadgodzinach. Nie jestem w stanie zapłacić rat kredytu, bo dla nich praca jest, a dla obywatela tego kraju nie ma. Jesteśmy tym w firmie oburzeni. Dlatego nie lubimy się z nimi i i nikt nas nie zmusi do miłości na siłę”. __

My o tym wszystkim wiemy. Niektórzy Polacy są przekonani, że zabieramy im pracę, obniżamy pensje, że przez nas nie dostają nadgodzin. Przecież nie jesteśmy tutaj dla przyjemności. Życie nas zmusiło. Przyjechaliśmy zarabiać - skarżył się już kiedyś w „Pomorskiej” ukraiński masażysta. - Czy Polacy zabierają pracę Anglikom, Niemcom czy Holendrom? Kto, jak kto, ale wy powinniście nas dobrze rozumieć. Bolą też szokujące oskarżenia, że tylko czekamy na okazję, by ludziom poderżnąć gardła. Historii nie da się wymazać, ale to są bardzo krzywdzące oceny. Na szczęście, większość waszych rodaków jest dla nas miła.

„Polacy w Anglii czy Niemczech wcale łatwiej nie mają”

Krzysztof Sikora, prezydent Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy oraz konsul honorowy Ukrainy mówi, że jeśli obywatele tego kraju zgłaszają się do niego z prośbą o pomoc, to w odzyskaniu zarobionych pieniędzy: - Jednak widzę różnicę między 2015 rokiem, kiedy dużo ich przyjechało, a dziś. Wtedy był totalny chaos, a teraz zasady pobytu w Polsce są bardziej klarowne. W erze braku pracowników firmy muszą się z nimi liczyć. Nie mają wyjścia. Bo oni dobrze się między sobą komunikują, a złe opinie mogą zaszkodzić przedsiębiorcom i zachęcić konkurencję do podebrania kadry. Oczywiście, warunki mieszkaniowe mogą pozostawiać wiele do życzenia, ale obywatele Ukrainy wolą zapłacić po 150 zł za miesiąc w 8-osobowym pokoju niż 500 złotych za samodzielne mieszkanie z wygodami. Owszem, dochodzi czasami do napięć, ale, na szczęście, ci ludzie są ciągle w pracy, biorą nadgodziny, nie marnują czasu także w weekendy. Praktycznie mało w tych pokojach przebywają. **

Bywa i tak, że mieszkają w kontenerach na budowach.

- Wszystkim budowlańcom kontenery na pewno nie są obce, ale jest jedna różnica: Polacy po pracy wracają do ciepłych domów i rodzin, a Ukraińcy zostają w kontenerach. Taki jest smutny los emigranta. Jednak Polacy w Anglii czy Niemczech wcale łatwiej nie mają **- uważa Sikora.

Zdaniem konsula, jeśli wyślą na Ukrainę tylko 1000 zł, a jest to przeważnie więcej, to można powiedzieć, że ich rodzina żyje najlepiej w lokalnym środowisku. I w dostatku. Mieszka w ładnym mieszkaniu urządzonym za zarobione w Polsce pieniądze.

Tymczasem pracować na Ukrainie za nasze ponad 400 złotych miesięcznie, oznacza klepać biedę. W Polsce zarabiają kilka razy tyle: co najmniej dwa tysiące złotych na rękę, ale i trzy, cztery tysiące. Na budowie dostają nawet 20 złotych na rękę za godzinę. Potem robią u nas duże zakupy.

- Ukraińskie rodziny przyjeżdżają do Polski na wakacje. Mają bardzo długie, trwają od maja aż do sierpnia - zaobserwował Krzysztof Sikora.

Wie, że (głównie po kielichu) może dochodzić do nieporozumień między Polakami a Ukraińcami. Wraca wtedy temat Wołynia.

Konsul przekonuje jednak, że to są sporadyczne przypadki. I wbrew temu, co słyszymy czasem np. o „banderowcach”, nacjonalistyczna partia Swoboda zdobyła w ostatnich wyborach na Ukrainie zaledwie 1,5-procentowe poparcie.

Ukraińcy pracy się nie boją [infografika]

Przypomina, jak pobito w Bydgoszczy ukraińskiego studenta: - Od razu poszło w eter, jak to mieszkańcy miasta są źli , nietolerancyjni, ksenofobiczni. Szybko się jednak okazało, że student oberwał nie za to, kim jest, a przypadkiem. Stanął w obronie polskiego przyjaciela, który został zaatakowany przez grupę chuliganów. Kozak! Dostało się obu chłopakom.

„Stan wojenny niczego nie daje”. Ludzie giną od dawna

Także urzędnicy mówią, że wśród kłopotów Ukraińców w naszym kraju przeważają jednak te z pieniędzmi. Najczęściej zgłaszanym problemem do PIP jest brak wypłacania wynagrodzenia.

- W naszym regionie zdarzają się również przypadki braku umowy lub oszustwa dotyczące obiecanego lokum - informuje Waldemar Adametz, zastępca Okręgowego Inspektora Pracy w Bydgoszczy. - Niestety, kwestie lokalowe są sprawami w większości cywilnymi, a tylko w przypadku pracowników sezonowych to musi być uregulowane w umowie. Ukraińcy są w większości zatrudnieni przez agencje pracy, które ich wypożyczają firmom. Właścicielami agencji są często Ukraińcy. Oni najlepiej wiedzą, gdzie i jak werbować ludzi.

Zazwyczaj, jeśli ktoś jest nieuczciwy wobec pracowników znad Dniepru, to właśnie pośrednicy. Na jedną z agencji pośrednictwa pracy, od lipca 2017 do października 2018 roku, wpłynęło do Okręgowego Inspektora Pracy w Bydgoszczy aż 29 skarg i wszystkie były uzasadnione. Miesiąc temu firma zmieniła nazwę dopisując jedno słowo na końcu i już na „nowy” podmiot poskarżyło się 5 osób. Chodzi o nieuczciwe rozliczanie, m.in. za nadgodziny. Jej właścicielem jest obywatel Ukrainy.

Choć OIP nie chce tego potwierdzić, nieoficjalnie ustaliliśmy, że wśród poszkodowanych są mieszkańcy kamienicy, do której poszliśmy.

Praca Ukraińców w Polsce. Pracują więcej i żyją na kupie. Taki los emigrantów

Na ręce pośrednikom patrzy też ZUS. - Wśród nieprawidłowości jest między innymi zatrudnianie na podstawie umowy o dzieło - wymienia Krystyna Michałek, rzecznik regionalny ZUS województwa kujawsko-pomorskiego. - Nie rodzi ona obowiązku ubezpieczeń. W związku z tym czasami jest wykorzystywana w celu uniknięcia opłacania składek. Niektórzy ukraińscy pracownicy są też, niestety, zatrudniani „na czarno” . Firmy nie zgłaszają ich do ubezpieczeń, ponieważ pracują tam nielegalnie, bez zezwolenia i bez umowy. Wszystkie nadużycia mają związek z tym, by płacić niższe składki lub nie płacić ich wcale.

Kontrole w 2015 roku wykazały, że w naszym regionie nielegalnie pracowało 71 cudzoziemców, w 2016 - 102, w 2017 - 111.

Większość stanowili właśnie Ukraińcy. Byli zatrudniani w szarej strefie w: przetwórstwie, usługach administrowania, budownictwie, handlu, transporcie, gastronomii, hotelarstwie, rolnictwie, leśnictwie - to również branże, w których najwięcej ich pracuje.

- Są zatrudniani do prostych zleceń, jako robotnicy przemysłowi, rzemieślnicy, operatorzy maszyn, sprzedawcy. Mają najczęściej od 26 do 40 lat - mówi Magdalena Zboińska z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Toruniu.

- Od początku roku na Kujawach i Pomorzu wydano 23 tysiące zezwoleń na pracę dla obcokrajowców, z czego ok. 90 proc. dotyczyło obywateli Ukrainy - informuje Adrian Mól, rzecznik wojewody.

Tak zarabiają Ukraińcy w Polsce. Tyle samo, albo więcej od Polaków [stawki]

Ukraińcy, z którymi rozmawiałam, twierdzą, że wprowadzony przez Petro Poroszenko stan wojenny na Ukrainie niczego nie zmienia: - Od dawna, codziennie giną ludzie. A prezydent robi wszystko, byle jak najdłużej zachować stołek. Wybory na nowego niedługo - w marcu 2019 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska