Bo trudno przejść obojętnie obok spektakularnej operacji polskich lekarzy, którzy przeszczepili twarz 33-letniemu chłopakowi. To znakomita wiadomość! Piszą i mówią o niej zagraniczne media. Nasi specjaliści już po raz kolejny pokazali swój fach, talent i doświadczenie (oględnie rzecz nazywając).
Ale przyznaję - nie to ujęło mnie najbardziej. Z wielkim zdziwieniem oglądałam w telewizji rozmowę z tymi lekarzami. I, ku mojemu zaskoczeniu, są to niesamowicie skromni, pogodni ludzie. Dokonują tak wspaniałych rzeczy, ratują życie, nie boją się wykonywać pionierskiego w skali świata (!!!) zabiegu i mówią o sobie: - Nie czujemy się cudotwórcami, po prostu wykonywaliśmy swoją pracę.
Gdy postawię sobie takiego skromnego lekarza obok celebrytki, która żąda tytanowej słomki do picia specjalnej wody o określonej temperaturze - uśmiecham się z lekkim politowaniem. Ale wiadomo - showbiznes rządzi się swoimi (niezrozumiałymi dla mnie) prawami.
Wróćmy do operacji. Bo przy jej okazji pojawił się jeszcze jeden, niezwykle wzruszający i ważny wątek. Chodzi o dawcę, dzięki któremu 33-latek ma nową twarz. A ściślej mówiąc - o matkę dawcy, ponieważ to ona wyraziła zgodę na przeszczepienie twarzy jej zmarłego syna. Jako osobie, która nigdy nie miała do czynienia z taką sytuacją, trudno mi sobie wyobrazić myśli tej kobiety. Tak samo jak brak mi słów uznania dla jej decyzji. A przecież wyraziła też zgodę na przeszczepienie serca i narządów jamy brzusznej syna.
Jak piszą media -matka dawcy jest wdzięczna lekarzom za to, że "jej syn żyje w innych ludziach". Wielkim zaszczytem byłoby dla mnie spotkanie z tą kobietą i uściśnięcie jej dłoni.
Czytaj: Nowatorskie operacje w Bydgoszczy
Czytaj e-wydanie »