Kiedy pojawił się pomysł, aby sześciolatki poszły do I klasy, mimo wielu wątpliwości, byłam skłonna go poprzeć. Słuchałam tych wszystkich zapewnień (no właśnie!, kogo!?) urzędników z ministerstwa edukacji i nawet mnie przekonywały. Temat - jako dziennikarka i matka - obserwuję od samego początku, czyli od kilku lat. Czytam o nim, rozmawiam z rodzicami, pedagogami, psychologami i już dawno pozbyłam się złudzeń. Niestety, my rodzice, a - co gorsza - nasze dzieci staliśmy się pionkami w jakieś politycznej grze.
Wszechobecna propaganda jest taka: sześciolatki do szkoły! Mnie już dawno zastanawiało, że często w oficjalnych rozmowach wielu nauczycieli czy pedagogów popiera trend ministerstwa, ale prywatnie myślą zupełnie co innego! Nie będę przytaczać tych wszystkich argumentów za i przeciw, bo można je znaleźć w niemal każdym tekście na temat sześciolatka w szkole.
Czytaj także: Jeśli większość sześciolatków nie pójdzie do szkoły, w przedszkolach zabraknie miejsc
Każdemu, kto ma kilkuletnie dziecko proponuję chwilę zastanowienia i przypomnienie sobie jakie było ono rok temu, a jakie jest teraz. To zupełnie inne dziecko! A mówimy tylko (a może aż) o roku różnicy. Rok okazuje się mieć ogromne znaczenie. Natomiast w tym momencie między dziećmi w pierwszej klasie mogą być nawet 23 miesiące różnicy. Jedna trzecia życia sześciolatka!
I nie łudźcie się, że program się zmienił i w pierwszej klasie jest łatwiej. Wystarczy porozmawiać z rodzicami dzieci, które są teraz pierwszakami. Bite dwie, trzy godziny odrabiania lekcji. Czy ten żwawy i spragniony zabawy sześciolatek to wytrzyma?
- Pierwsza klasa wcale nie jest taka zła - mówi moja koleżanka, której jednak córka poszła do szkoły w wieku lat siedmiu. - Druga to już naprawdę regularna nauka i gonienie z programem.
A w drugiej klasie taki szkolny sześciolatek będzie miał zaledwie siedem lat i ponad 200-stronicowe lektury. - Te różnice w rozwoju, na niekorzyść młodszego, staną się zauważalne zwłaszcza w klasie IV, a potem w gimnazjum - powiedziała mi pedagog. Ten biedny sześciolatek będzie więc już zawsze, przez cały okres nauki szkolnej, konkurować z o rok starszymi kolegami.
Spytałam więc sama siebie - po co mam córce fundować taki dodatkowy stres? I nie wysyłam jej wcześniej do szkoły. W tym nieszczęsnym, przejściowym roku najrozsądniejszy wydaje mi się dla sześciolatka oddział przedszkolny w szkole. Niestety - dostępny do szczęśliwców, którzy mają pod ręką babcię czy dziadka.
Przykładowo, w Toruniu oddziały dziesięciogodzinne są jedynie w czterech szkołach, w pozostałych - tylko pięciogodzinne, a zwykle pracuje się, przynajmniej, osiem godzin.
Czytaj e-wydanie »