Wsiadłam do "trójki" na rondzie Bernardyńskim. Jadę sobie, jadę, myślę o czekającej mnie wkrótce przeprowadzce. Tramwaj skręca w ul. Gdańską. Słyszę jakieś krzyki, śpiewy. I oto oni - rycerze uzbrojeni w szaliki i kaptury. Pasażerowie szybciutko opuszczają swoje miejsca i przesiadają się bliżej motorniczego. Obłęd.
Do wagonu wpada zgraja kibiców (kiboli?). Drą się niemiłosiernie. Zwłaszcza jeden - chyba lider, który zapodaje początek "utworu", na przykład "Trele morele", na co pozostali: "Widzew to k…. i cwele".
Prezentacja drużyny Zawisza Bydgoszcz na Wyspie Młyńskiej [zdjęcia]
Mimo wszystko zaczynam się cichutko śmiać. Z politowaniem, bo te "Trele morele" przywodzą mi na myśl grupkę przedszkolaczków uczących się piosenki, którą zaśpiewają potem mamie i tacie.
Po chwili lider: "Klubem Łodzi jest", jego chór: "ŁKS!", "Tychy, Zetka, ŁKS, Tychy, Zetka, ŁKS!". Hm, czyli już wiem (choć wcale nie chcę), z kim sympatyzuje Zawisza. A z kim nie. Bo okazuje się, że Arka Gdynia to k... (dalej nie pamiętam).
Panowie śpiewają, pasażerowie słuchają. Przechodnie na Gdańskiej też. Idzie ładna dziewczyna: "Pokaż cycki! Pokaż cycki!" - krzyczą rycerze Zawiszy. I zaczynają uderzać w dach wagonu. Robi się coraz głośniej. Jeden z kibiców zapala papierosa. Drugi do trzeciego: - "Ty w ogóle naje…. nie jesteś!". Odpowiedź: "No jak k…. nie?". I znowu śpiewy, i znowu, że Zawisza rządzi, że w Bydgoszczy nie ma Polonii. Nuda. Nuda połączona z politowaniem dla tych panów.
Zawisza Bydgoszcz zremisował z GKS Tychy
Ale gorzej mają się pasażerowie. Na szczęście nie widzę żadnej mamy z dzieckiem. Starszy pan siedzi sztywno. Boi się spojrzeć na kibiców. Jego żona zerka za siebie kątem oka, ale mąż delikatnie chwyta ją za rękę. Mężczyzna około czterdziestki zakłada na uszy słuchawki. Dosłownie po kilku sekundach zdejmuje je zrezygnowany. Widocznie nie udało się zagłuszyć tego godnego pożałowania chóru.
Podejrzewam, że dla każdego pasażera ta przejażdżka była bardzo stresująca. I nikt nie mógł nic zrobić, poza ewentualnym opuszczeniem tramwaju. Bo tak - policji wzywać nie warto. Przecież to może tylko zdenerwować biednych kiboli. Trudno też oczekiwać od motorniczego, by zatrzymał tramwaj, bo to (dla odmiany) rozzłości chłopaków. Samemu zwrócić im uwagę? Naiwny pomysł.
Tak, ja wszystko rozumiem. Mecze nie odbywają się codziennie. Ale ja też nie jeżdżę codziennie tramwajami. Czyli co? Oprócz rozkładu jazdy, następnym razem powinnam sobie drukować tabele z meczami Zawiszy?! Bo chcąc uniknąć takich akcji, muszę przecież ustąpić kibolom. A nic innego nie przychodzi mi do głowy.
Czytaj e-wydanie »