Po takim podsumowaniu rozmowa gładko przeszła na politykę. - Kochanieńka, a te taśmy, to jakie ku.... (i tu starsza pani użyła języka polityków). Ja już tam pani się nie wyznaję kto i co powiedział. Ale aż uszy więdną! Za nic nas kochanieńka mają, a i tak im nic nie zrobią.
Jej koleżanka dodała: - Sodomia i Gomoria!
Głośnego spektaklu, którego nie chcą pokazać w Poznaniu, nie widziałam i pewnie - przynajmniej na razie - nie zobaczę, więc nie będę go oceniać. Ale jedno jest pewne - antyreklama zrobiła sztuce ogromną reklamę.
Pamiętacie burzę wokół "Popiełuszki"? Spektakl oprotestowano zanim ktokolwiek go zobaczył. Nie ukrywam - poszłam do teatru, żeby sprawdzić, co w nim takiego kontrowersyjnego. No i chyba nie nadaję się na obrońcę moralności - może zepsuta jestem - bo w spektaklu nie dostrzegłam "obrazoburczych scen".
Za to upadek moralności dostrzegam poza deskami teatru. Gdzie? Na przykład przy wielu drogach. Tirówki stoją tam od lat i pewnie stać będą. Kto korzysta z ich usług? Może ci sami, którzy oburzają się na goliznę na scenie, albo na język polityków kupczących w knajpie Polską.
Bo niektóre świństwa - choćby najohydniejsze - zostaną puszczone płazem, rozmyją się. I pewnie tak będzie z bohaterami ostatniej afery taśmowej. Kto za rok będzie o tym pamiętał? Pewnie będą kolejne taśmy, Golgoty...
Powinnam się do tego przyzwyczaić, a jednak czuję się oszukana.