Nie powiem, parę razy zdarzyło się, że przebiegłam na czerownym, albo nie tam, gdzie trzeba i miałam spotkanie trzeciego stopnia z panem władzą. Nikt nie jest święty, każdy ma coś na koncie. Przyszli, dali mandat, poszli dalej. Znam jednak przypadki, gdy tak łatwo nie było. A czasem nawet można było oberwać za nic.
Znajomi opowiadali mi kiedyś, jak municypalni chcieli im wystawić mandat za tzw. usiłowanie spożywania alkoholu, bo z torby wystawała im napoczęta butelka z jakimś wermutem. Co więcej, twierdzili, że mandat za usiłowanie jest wyższy, niż za spożywanie. Kuriozum.
Przeczytaj również: Nasze prawo jest pełne absurdów
Innym razem legitymowali kogoś, kto spokojnie szedł sobie ulicą, gdy kilka metrów dalej rozpoczynała się właśnie jakaś bójka. Tego nie widzieli. Kolejne kuriozum.
Kiedyś również pisałam o sytuacji, gdy mężczyzna, który był chwilę prędzej świadkiem napadu, biegał po ulicach i wzywał pomocy. Zaczepił strażników siedzących w radiowozie. Odmówili mu pomocy, bo to "nie ich sprawa".
Ale to, co się wydarzyło w ten weekend w Toruniu, naprawdę trudno zrozumieć. Mężczyzna zostaje zatrzymany, właściwie nie wiadomo dlaczego. Strażnicy miejscy siłą wciągają go do radiowozu, przyciskają do ziemi, zakładają kajdanki, traktują jak przestępcę. Niby się awanturował, świadkowie mówią jednak, że był spokojny.
Zobacz też: Akcja strażników miejskich w Toruniu. Skandal?
Niby był pijany, ale jak mówią municypalni, to okazało się dopiero w komisariacie. O co więc chodziło? Nie wiem. Mam wrażenie, że to kolejny przypadek przekroczenia granicy. Granicy, której ci, którzy mają nas bronić, przekraczać nie powinni. Bo nawet jeśli się awanturował, nawet jeśli był pijany, nawet jeśli dziwnie się zachowywał, to jeszcze nie znaczy, że mogli go potraktować jak najgorszego kryminalistę. Owszem, to dobrze, że reagują. Co do tego nie ma wątpliwości, ale czy w taki sposób?
Gdy idę ulicą i mijam patrol czy to policji, czy strażników, od razu się spinam, chociaż nie mam żadnego racjonalnego powodu. Rozmawiałam kiedyś o tym ze znajomym. Wyśmiał mnie, mówiąc, że na ich widok powinnam czuć się spokojniejsza, bezpieczna. Że przecież o to w tym wszystkim chodzi.
Cóż, nie czuję się bezpieczniej. A Państwo?
Czytaj: Co może straż miejska, czyli drogowy galimatias
Czytaj e-wydanie »