Na Ukrainę zjeżdżają kolejni przedstawiciele unijnej dyplomacji, choć oddziały specjalne milicji Berkut za bardzo się tym nie przejmują. Ale Ukraińcy są zbyt zdesperowani, żeby odpuścić. Walczą z władzą, bo chcą lepszego życia pod unijnymi gwiazdkami. Wcale im się nie dziwię - chcą przyszłości w wolnym kraju. Poza tym gospodarka Ukrainy jest w fatalnym stanie. Przekłada się to na życie zwykłych ludzi, którym coraz trudniej przetrwać do pierwszego.
Ukraińcy porównują się z sąsiadami i zazdroszczą. Ci, z którymi rozmawiałam, zazdroszczą nam nie tylko tego, że możemy głośno krytykować władzę i nic nam za to nie grozi, ale i wspaniałych dróg (to nie jest żart - oni tak myślą), zarobków, centrów handlowych. Zatem mniej więcej tego samego, czego zazdrościliśmy np. Niemcom w czasach komuny.
Informacje z protestów na kijowskim Majdanie znajdziesz TUTAJ
I warto uświadomić sobie, co się stanie, gdy Ukraina wejdzie wreszcie do Unii Europejskiej.
Polska gospodarka może na tym nie tylko zyskać, ale i stracić. Na pewno, zaraz po integracji wzrośnie sprzedaż np. używanych samochodów, maszyn. Polacy wyczyścili niemiecki rynek, Ukraińcy po to samo przyjadą między innymi do nas. Za ileś tam lat zyskają przedsiębiorcy, którym ciężko znaleźć pracowników, choćby ze względu na kiepską płacę, albo trudne warunki pracy.
Ale wejście Ukrainy do Unii najbardziej odczuje branża rolna. Jesteśmy potężnym producentem i eksporterem żywności, no i zyskamy konkurencję. Żyzne czarnoziemy zajmują większość terenów rolniczych Ukrainy. Jest ona znaczącym producentem zbóż, mięsa, mleka i warzyw.
Niedawno na Ukrainie sporą część gruntów rolnych wynajęli Chińczycy. Zatem polskim rolnikom przyjdzie konkurować nie tylko z Ukraińcami, ale i z Chińczykami, którzy na obniżaniu kosztów produkcji znają się jak mało kto.
Musimy być na te zmiany przygotowani, one są nieuniknione.