Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W samo południe: Maleńczuk grozi Putinowi bagnetem i techno

Maciej Czerniak, [email protected], tel. 52 326 31 41
Maciej Czerniak, autor komentarza "W samo południe"
Maciej Czerniak, autor komentarza "W samo południe" Autor
Artysta szokuje nie pierwszy raz. Ale jego najnowszy utwór "Vladimir" tylko potwierdza, że konflikt na Krymie, choć oddalony od nas o dobry tysiąc kilometrów, dla jednych mieni się jako okazja do rozbłyśnięcia na politycznych salonach, dla innych jako zbijanie kapitału wyborczego, a dla twórców - jako okazja do zaśpiewania protest-songu.

Elektroniczny bas, szybki beat i rymowanka nieskomplikowana niczym młócka. "Vladimir, Vladimir, Vladimir", "Ni chu...a, ni chu...a, ni chu...a" - tymi słowami Maciej Maleńczuk wyraża swój protest przeciwko bezpardonowemu przestawianiu granic w Europie. Oczywiście w wykonaniu Władimira Władimirowicza Putina. I śpiewa: "Ja tiebia, ty mienia ni chu...a (...) Na swiegda, na swiegda ni chu...a". Nie trzeba znać rosyjskiego, by wiedzieć o co chodzi.

Czytaj: Putin zatwierdził projekt traktatu o przyjęciu Krymu do FR

W komentarzach, jakie pojawiły się pod utworem umieszczonym w internecie jeden z użytkowników zwraca uwagę, że Vladimir powinno się wymawiać "Władimir", by - jeżeli już autor wybrał taką konwencję - być w zgodzie z rosyjską fonetyką. To jednak najwyraźniej zabieg celowy, bo wsłuchując się w słowa piosenki można usłyszeć wyraźnie nie "Vladimir", a "Bloody mir" (z ang.).

Maleńczuk wygraża Putinowi bagnetem i robi wymowny gest podcinania gardła. Czyni to mając na sobie czarny płaszcz, a na ramieniu biało-czerwoną przepaskę. Skojarzenia są jednoznaczne. Niejednoznacznie jednak utwór przyjęli słuchacze. Komentarzy "na tak" jest niemal tyle samo, co "na nie". Tych negatywnych może nawet ciut więcej. Padły oskarżenia o promowanie się na krwi poległych na Majdanie, o nachalna chęć przypomnienia o sobie artysty, który wyczuł szansę przypomnienia o sobie.

To, jak na ukraiński kryzys reagują artyści i jak ich poczynania ocenia publiczność, to papierek lakmusowy naszej świadomości. W podobnych słowach można odnieść się do zabiegów naszych polityków. Przebrzmiały już echa słynnej "słotfoci" Jacka Kurskiego na Euromajdanie w Kijowie. Wczoraj jednak gruchnęła wiadomość, że poseł SLD Adam Kępiński używając paszportu dyplomatycznego pojechał na Krym, by obserwować, jak przebiega tamtejsze referendum. Przedtem zwrócił się o pozwolenie na wyjazd do marszałka Jerzego Wenderlicha. Przy okazji skłamał, że będzie uczestniczył w wyjeździe do krymskiej republiki razem z grupą europosłów. Najwyraźniej zatem zafundował sobie wycieczkę fingując wyjazd służbowy.

Kapitału politycznego na tym nie zbije, co najwyżej wróci z kilkoma pamiątkowymi fotkami. Inny - już były - poseł Samoobrony poszedł krok dalej. Mateusz Piskorski na Krymie wychwalał nieuznawane i bojkotowane przez Polskę, Unię Europejską i USA referendum. Co chciał w ten sposób udowodnić? To pozostaje tajemnicą.

Jeszcze parę dni temu powtarzano tezę o jednolitym stanowisku polskich polityków w sprawie Ukrainy. Czyżby pojawiały się na nim już rysy sygnalizujące poważne pęknięcie? Jeśli tak by się stało, to byłby to kolejny dowód na to, że dla Polaka każdy powód jest dobry, by znaleźć pretekst do nowej polsko-polskiej wojenki. I nie zdziwię się, jeśli tematyka Krymu zamiast poważnych problemów wewnętrznych - jak kulejąca służba zdrowia, bezrobocie, czy umowy śmieciowe - zdominuje najbliższą kampanię wyborczą.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska