Nie zamierzam rozstrzygać, kto miał rację. Internauci w setkach komentarzy już wydali wyrok na jedną czy drugą stronę. Trzeba jednak spojrzeć na krajobraz po bitwie, która jeszcze się nie skończyła. To, jak duża jest siła rażenia tego - wydawać mogłoby się na pierwszy rzut oka dość błahego - incydentu, pokazują liczby. A te nie kłamią. Pięć nagrań z interwencji toruńskiej straży miejskiej, które można oglądać na YouTube, było wyświetlanych już prawie 200 tys. razy. Wystarczyły dwa dni. Tymczasem promocyjny film Torunia, który wisi w tym samym serwisie już od trzech lat, ma ponad 166 tys. wyświetleń.
Czytaj także: Akcja strażników miejskich w Toruniu. Skandal? [wideo]
A miało być tak pięknie. W jednej chwili na marne poszły wszelkie starania toruńskiej straży miejskiej, by odmienić swój wizerunek. Od kilku miesięcy municypalni starali się go ocieplać.
W styczniu mieliśmy przecież nowe otwarcie. Nowy komendant straży miejskiej zapowiadał, że strażnicy chcą nie tylko być bliżej mieszkańców, ale też chcą działać razem z nimi. Wówczas prezydent Torunia Michał Zaleski mówił: "Interwencje mieszkańców są bardzo liczne. Mieszkańcy chcą widzieć straż miejską blisko siebie. Oczywiście taką, która będzie przede wszystkim pomagała, edukowała, działała prewencyjnie". W ciągu dwóch-trzech lat strażnicy mieli ukończyć kursy języka angielskiego, by móc sprawniej porozumieć się z zagranicznymi turystami. Internauci najchętniej wysłaliby ich na innego rodzaju szkolenie. "Chcą się uczyć angielskiego, a nie potrafią porozumieć się w swoim z założenia ojczystym języku" - pisze jeden z internautów. I trudno się z nim nie zgodzić.
Czytaj także: Strażnicy tłumaczą się z interwencji na toruńskiej Starówce
A miało być tak pięknie. Właśnie rozpoczyna się sezon turystyczny w grodzie Kopernika. Jego prologiem miała być akcja "Toruń za pół ceny", którą w tym roku miasto zorganizuje aż dwa razy. W weekend do miasta zjechało sporo gości - z różnych stron Polski.
Tymczasem w biały dzień w samym sercu Starówki wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO mieszkańcy i turyści mieli 40-minutowy spektakl i promocję znacznie "lepszą" od "Torunia za pół ceny". Promocję pod innymi hasłami: "Odwiedź Toruń, a poczujesz się jak w filmie", "Toruń przyjmie Cię z otwartymi kajdankami", "Toruń - miasto pokoju". Do tej całej sytuacji doskonale pasuje obecne hasło promocyjne miasta - "Toruń porusza". Ale chyba nie o takie emocje, ferment czy poruszenie nam chodzi. Co więcej, miejscy PR-owcy - o ile w ogóle tacy są - nie zdali egzaminu. Nie ma szybkiej reakcji. A niech sobie ta cała sprawa żyje własnym życiem, niech obrasta w legendy. PR-owcy schowali głowy w piasek, licząc pewnie, że sprawa szybko ucichnie. A może łudzą się, że wizerunek Torunia ocieplą niezawodni "Lekarze". Ci niestety na razie mogą zrobić jedynie obdukcję.