Widzimy płoty przecinające nowe polbruki nawet w dwóch miejscach! Nie ma furtek, nie ma żadnego przejścia. Potrzeba odgrodzenia się od innych okazała się ważniejsza od wygody. Trudno, jeśli trzeba obejść blok dookoła, nawet, gdy czas nagli do pracy czy szkoły. Priorytetem jest odseparowanie się od reszty.
Autor artykułu porównał to do absurdów w filmach Barei. Ale ja sądzę, że nawet Bareja by tego nie wymyślił. Jednak on zwolenników nonsensu PRL czynił w swoich filmach wyjątkami, które zestawiał ze znakomitą większością dotkniętą absurdami władzy. Można powiedzieć, że jednoczyły one ludzi, którzy wspólnie szukali sposobu, jak ominąć nienormalne postanowienia i żyć zgodnie z wartościami.
Ale na bydgoskim osiedlu nie o wartości chodzi. Silniejsze są zawiść i wstręt do sąsiadów. Na skutki takiego postępowania nie trzeba było długo czekać. Czytamy w artykule, że osiedle kipi od konfliktów, wspólnoty grożą sobie procesami.
Przeczytaj również: Chcecie przejść? To skaczcie - absurd przy ul. Białogardzkiej [zdjęcia, wideo]
Ludzka skłonność do dzielenia to problem szkodliwy od zarania dziejów. Interesująco komentowali ją amerykańscy filozofowie, gdy w 2004 roku Polska przyłączała się do Unii Europejskiej. Mówili, że najwyższy czas złagodzić podziały na najstarszym kontynencie, który - choć mniejszy niż niektóre amerykańskie stany - posegregował się na 46 państw i jeszcze mu mało, na dowód czego przywołali krwawy konflikt na Bałkanach.
Niestety, przykład bydgoskiego osiedla wskazuje, że daleko im do starej mądrości, że podziały nie służą człowiekowi. Czy z myślą o nich mieszkańcy odgrodzonych wspólnot urządzali swoje mieszkania? Czy naprawdę są w nich szczęśliwsi, odkąd ich podwórka zostały pocięte siatkami, a ludzie z naprzeciwka zerkają spod byka? Czy na tym polega życie we wspólnocie?
Ja nie mam wątpliwości, że nie.
Czytaj e-wydanie »