Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W samo południe: Nie mamy Mutti

Lucyna Talaśka-Klich
"W samo południe" komentuje dziś Lucyna Talaśka-Klich
"W samo południe" komentuje dziś Lucyna Talaśka-Klich archiwum GP
"Mamuśka jest super! Super Angie! Jest najlepsza"- tak o zwycięstwie Angeli Merkel napisano w niemieckich dziennikach. I nic dziwnego, oni mają się z czego cieszyć. Brytyjczycy czy Francuzi też są zadowoleni, ponieważ ten wynik wyborów daje szansę na stabilizację w Unii Europejskiej, w strefie euro.

Bo Niemcy - czy to się komuś podoba, czy nie - są lokomotywą w Unii.

Siła Angeli to stabilizacja. Przez ostatnie lata pani kanclerz udowodniła, że nie lubi eksperymentów. Także w tak wrażliwym obszarze jak gospodarka.

Co prawda w kryzysie Polska jest stawiana za przykład, ale niemiecka gospodarka też przyspiesza.
Niestety nasza jest jak kolos na glinianych nogach. Jej siłą są polscy przedsiębiorcy, którzy wielokrotnie pokazali, że potrafią wyjść z najgorszych tarapatów. Gdyby do ich potencjału, ogromnej woli walki dodać niemieckie warunki - byłby sukces światowy.

Ale nie ma co liczyć, że w polskim politycznym świecie pojawi się odpowiedniczka (lub odpowiednik) super Angie, więc nasze firmy coraz częściej wiążą przyszłość z Niemcami. I nie chodzi tu tylko o eksport (około jedna czwarta wartości polskich towarów sprzedawanych za granicę, wyjeżdża do kraju naszego sąsiada). Nasi przedsiębiorcy coraz częściej przenoszą firmy za Odrę.

Przeczytaj również: Angela Merkel pozostanie kanclerzem Niemiec przez trzecią kadencję [wideo]

Nie ma się co dziwić, jeśli tam mogą spokojnie pracować. Władza nie robi z nich potencjalnych złodziei, którzy chcą okraść budżet państwa, nie zapłacić podatków (a te wcale w Niemczech nie są niskie).

O dziwo, do Niemiec biznes przenoszą także ci przedsiębiorcy np. z branży budowlanej, którzy w Polsce stracili dorobek życia (będąc jednym z podwykonawców nie dostali pieniędzy za swoją pracę). W Polsce nikt się ich krzywdą nie przejął, nie mogli liczyć na pomoc urzędników, czy posłów nawet gdy padli ofiarą przekrętów. Za to mogli się spodziewać, że choćby byli na dnie, daninę państwu i tak trzeba oddać.

A w Niemczech właściciel firmy (nawet jednoosobowej), który wpadnie w tarapaty, może liczyć, że odwiedzi go urzędnik, który zapyta jak mu można pomóc.

Bo tam władza zdaje sobie sprawę, że państwo nie może być bezwzględnym krwiopijcą. I że nie można eksperymentować kosztem przyszłości firm, często zmieniać ustaw, rozporządzeń i czyhać na potknięcia tych, którzy w gąszczu przepisów się pogubią. Sprawa piekarza z Legnicy, który podarował chleb i zbankrutował, gdy musiał zapłacić VAT od darowanej żywności, wypłynęła dziesięć lat temu! Czy aż tyle czasu trzeba było, żeby naprawić złe prawo?

Pewne polsko-niemieckie małżeństwo przez krótki czas prowadziło biznes także w naszym pięknym kraju. Zrezygnowało, bo polski fiskus śnił im się po nocach. Po stronie, gdzie rządzi Mutti, śpią spokojnie i rozwijają biznes.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska